To miał być zwykły, pożegnalny wykład nieznanego szerzej profesora kończącego pracę na prestiżowym amerykańskim uniwersytecie Carnegie Mellon w Pittsburghu. I pewnie przemówienie śmiertelnie chorego na raka naukowca zapamiętałaby jedynie grupka najwierniejszych studentów, gdyby nie to, że zostało ono umieszczone w internecie. "Ostatni wykład" błyskawicznie stał się jednym z najchętniej oglądanych nagrań w serwisie YouTube, a sam Randy Pausch został uznany za symbol pełnego godności umierania.

Bo wykład, który uczynił ze skromnego specjalisty od programów komputerowych osobę znaną i podziwianą, nie był jednak całkiem zwykły. Kilkuset studentów zgromadzonych pod koniec września ubiegłego roku w auli uniwersytetu CM w Pittsburgu wiedziało tylko, że profesor Pausch wygłosi przemówienie będące podsumowaniem jego pracy. Oczekiwali więc, że zgodnie ze starym akademickim zwyczajem naukowiec przygotuje wykład pod hasłem: "Co powiedziałbyś, gdybyś miał ostatnią szansę, by podzielić się z innymi swoją wiedzą i doświadczeniem?". Ale studenci nie wiedzieli jednego: że pogodnemu, przystojnemu i wysportowanemu profesorowi zostało zaledwie 3 do 6 miesięcy życia.

"Okoliczności naszego spotkania są dość niezwykłe. Od półtora roku walczę z rakiem trzustki, ale popatrzcie: tu są najnowsze zdjęcia USG, na których widać kilkanaście guzków atakujących moją wątrobę" - zaczął swój wykład 47-letni Randy Pausch, uśmiechając się do zdumionej publiczności. A potem dodał, że przeprasza wszystkich, którzy uważają, że powinien być bardziej przygnębiony i... dziarsko wykonał kilkanaście pompek. "Ci, którzy nadal mi współczują, niech wskoczą na scenę i pokażą, czy potrafią mnie przebić" - oświadczył i zebrał lawinę oklasków.

Przez kolejne 74 minuty Randy Pausch tłumaczył zasłuchanym studentom, jak dobrze żyć. "Okazuj ludziom wdzięczność za to, co dla ciebie zrobili. Kiedy coś spieprzysz, przeproś. Nigdy nie narzekaj, po prostu pracuj jeszcze ciężej. A przede wszystkim nie rezygnuj z dziecięcych marzeń" - mówił profesor, okraszając wykład licznymi dygresjami, wspomnieniami z młodości i dowcipami.

Zachwycona publiczność wielokrotnie przerywała mu wybuchami śmiechu i owacjami. "Umieram, ale nadal dobrze się bawię i zamierzam cieszyć się życiem do końca dni, jakie mi jeszcze pozostały" - oświadczył Pausch na zakończenie, a sala wręcz eksplodowała oklaskami. Na nagraniu zamieszczonym na YouTube widać, że wielu studentów ocierało w tym momencie łzy.

Pamięć o niezwykłym wystąpieniu śmiertelnie chorego naukowca pewnie jednak szybko by przeminęła, gdyby nie to, że jednym ze słuchaczy był publicysta dziennika "The Wall Street Journal" Jeff Zaslow. "Uderzyło mnie to, że w auli panowała niesamowita, pełna wzruszenia atmosfera. Napisałem o tym artykuł, a na stronie internetowej mojej gazety zamieściłem pięciominutowy fragment wykładu" - opowiada Zaslow. Dziennikarz nie mógł przewidzieć, że już następnego dnia najpopularniejszy poranny talk-show telewizji ABC poda informację o wykładzie profesora Pauscha, a dzień później zaprosi go do programu.

I tak ruszyła lawina. Zaraz po telewizyjnym występie Randy’ego Pauscha na stronę internetową sieci ABC zalogowało się ponad milion osób, które chciały dowiedzieć się czegoś więcej o umierającym człowieku. Wkrótce potem w serwisie YouTube pojawił się film z nagraniem całego wykładu, a naukowiec był gościem programu słynnej Oprah Winfrey. Zainteresowanie sprawą było tak ogromne, że wydawcy zażarcie walczyli o prawo do publikacji książki o życiu profesora Pauscha. Wygrała należąca do Disneya oficyna Hyperion, a premiera "Ostatniego wykładu" została zaplanowana na 8 kwietnia. Wydawca już zaciera ręce, bo wygląda na to, że książka błyskawicznie stanie się bestsellerem.

Co tak zachwyciło Amerykanów w prostym, by nie rzec - wręcz naiwnym - wykładzie profesora Pauscha? Zdaniem socjolog Edith Bogue z College of Scholastica w stanie Minnesota, mieszkańców USA zafascynowała niebywała odwaga, z jaką Pausch mówi o śmierci. "W naszej kulturze, która gloryfikuje młodość i zdrowie, śmierć jest ostatnią rzeczą, o jakiej rozmawiają ludzie. I nagle zobaczyli umierającego człowieka, który wygląda, jakby wcale się śmierci nie bał, a na dodatek przekonuje, że jest głęboki sens w dążeniu do tego, by w życiu było miejsce na coś więcej niż tylko zaspokajanie zachcianek" - tłumaczy Bogue w rozmowie z DZIENNIKIEM.

Jej zdaniem wykład profesora z Pittsburgha sprawił również, że wielu Amerykanów być może po raz pierwszy w życiu pomyślało o nieuchronności śmierci. "Nie jesteśmy przygotowani na umieranie. Nasza kultura zachęca do celebrowania chwili, wyciskania z życia wszystkich soków, więc gdy nadchodzi jego kres, koncentrujemy się na cierpieniu i nieszczęściu. A tymczasem Randy Pausch pokazał, że jeżeli człowiek prowadzi godne życie, to pozostawi po sobie jakiś ślad. I dzięki tej świadomości śmierć nie będzie już dla niego ani straszna, ani samotna" - mówi Edith Bogue.















Reklama

Podobnie odczytała przesłanie Randy’ego Pauscha nowojorska specjalistka od marketingu Sara Gold. "Profesor dał mi ważną lekcję. Dzięki niemu dowiedziałam się, że trzeba być dobrym, bo dopiero to czyni z nas wartościowego człowieka" - tłumaczy w rozmowie z DZIENNIK.

A tymczasem Randy Pausch zachęcony tysiącami listów, jakie otrzymuje od zachwyconych jego wykładem internatów, nadal walczy. Dwa tygodnie temu stanął przez podkomisją Kongresu USA zajmującą się walką z rakiem trzustki. Słaby i wycieńczony opowiadał o swoich zmaganiach z rakiem i w imieniu wszystkich chorych w USA domagał się przeznaczenia 170 mln dolarów na badania nad tą chorobą.

Naukowiec zrezygnował już z agresywnej chemioterapii, która miała przedłużyć mu życie. Większość czasu spędza teraz w łóżku, uzupełniając swój blog. "Jestem zaskoczony przyjęciem, jakie spotkało mój ostatni wykład. Tak naprawdę przygotowałem go z myślą o trójce moich dzieci, które wkrótce zostaną sierotami. Ale cieszę się, że również inni ludzie znaleźli w nim coś cennego dla siebie" - napisał. Ostatniej notce ze środy 26 marca nadał tytuł "Ostrożnie optymistyczne wiadomości". Napisał w niej, że czuje się znacznie lepiej i powoli wraca do sił.