Dramat rozgrywał się na ul. Szpitalnej w Warszawie. Mężczyzna w średnim wieku wyglądał naprawdę na zdesperowanego. Kręcił się po futrynie i od czasu do czasu puszczał się ram okiennych. Wtedy gapie zakrywali oczy i nabierali powietrze w płuca.

Desperat terroryzował okolicę od rana. Z okna wyrzucał meble, książki, ubrania. I groził, że się zabije. Gdy antyterroryści wyprowadzili go wreszcie z kamienicy, krzyczał: "Wolność!" i pokazywał znak zwycięstwa. Teraz niedoszłym samobójcą-anarchistą zajmie się psychiatra.