Rząd chce tak zaostrzyć kodeks, by sprawcy drobnych przestępstw naprawdę odczuwali, że ponoszą jakąś karę. Dotyczyć ma to głównie stadionowych chuliganów. Jeśli bandyta zrobi na stadionie komuś krzywdę, będzie musiał zapłacić wysoką nawiązkę na rzecz pokrzywdzonego. Teraz sądy mogą orzekać co najwyżej tysiąc złotych nawiązki.
Po zmianach będzie to aż 5 tys. zł.

Zaś noszenie kominiarki na meczu może kosztować stadionowego terrorystę nawet 5 tys. zł. A wtargnięcie na boisko - co najmniej 500 zł. Do tego dojdzie jeszcze zakaz uczestniczenia w imprezach masowych nawet przez 6 lat i zakaz wyjeżdżania z kraju.

Ostry kodeks ma być też pomocny w uciszaniu w nocy zbyt rozbawionego towarzystwa. Za zorganizowanie głośnej prywatki sądy będą mogły orzekać "przepadek" sprzętu grającego.

Jest też bat na żebraków - za napastowanie ludzi na ulicach grozi im nawet 4,4 tys. zł grzywny. Taką karę zapłaci każdy, kto będąc zdolny do pracy, dopuści się żebrania.

Problem jednak w tym, jak będą te przepisy egzekwowane. Żebracy to ludzie często bez meldunku i majątku, wielu z nich to obcokrajowcy. Zaś w przypadku prywatek policjantom trudno będzie ustalić źródło dźwięku - bo jak udowodnią, że to grała nieprzyzwoicie droga wieża, a nie stary gramofon czy radio...