Pili dużo. "Jak wielu ludzi, ale nigdy nie było z nimi problemów" - opowiadają zszokowani sąsiedzi małżeństwa okrutnych morderców.

58-letni zabójca i jego żona rodziców dziecka poznali kilka lat temu, gdy dorabiali razem przy zbiorze pomidorów. Żadne z nich nie miało stałej pracy. Niedawno rodzice Ani dostali szansę - mieli zarobić parę złotych. Jednak musieli wcześnie wstać, więc zostawili dziewczynkę pod opieką znajomego małżeństwa. Robili to już wcześniej. Nikt nie spodziewał się tragedii.

"To nie mógł być człowiek. Jak można zabić taką kochaną kruszynkę" - mówi reporterom "Faktu" ciotka dziecka. Rodzice dziecka zeznają na policji. Matką opiekuje się psycholog. Cała rodzina jest w szoku, nie mogą uwierzyć, że ktoś w tak okrutny sposób zamordował Anię. "To było moje słoneczko. Tak strasznie zginęła" - płacze babcia dziewczynki.



Morderca i jego żona są tak pijani, że policjanci nie mogli z nimi nawet porozmawiać. Oboje leżą pijani w celach. Skuleni na pryczach, rozczochrani, śmierdzący alkoholem.