W Polsce brakuje krwi. O oddawanie krwi apelują wszyscy. Studenci organizują na uczelniach cykliczne akcje nazywane popularnie Wampiriadą. Fundacje propagujące krwiodawstwo - wspólnie ze znanymi osobami ze świata show-biznesu - namawiają do oddawania krwi. Z kolei samorządy od honorowych dawców nie pobierają opłat za przejazd komunikacją miejską. Tak jest też w Bełchatowie. Możliwe jednak, że już niedługo. Tamtejsi radni zastanawiają się właśnie, czy nie znieść tego przywileju.

Autorami projektu są opozycyjni rajcy skupieni w klubie Ziemia Bełchatowska. W ich imieniu złożyła go Ewa Matysiewicz. Czy ma szanse na wsparcie rządzących Bełchatowem przedstawicieli Platformy Obywatelskiej, Komitetu Plus oraz Prawa i Sprawiedliwości, tworzących koalicję w radzie miasta? "To mało logiczne rozwiązanie, takie z kosmosu" - śmieje się z pomysłu jeden z radnych koalicji. "Ta pani sama chyba nie wiedziała, jaką bzdurę proponuje" - dodaje.

Pomysł rodzi uśmiech na twarzy w środowisku krwiodawców. Dioniza Marciniak-Bielak - wojewódzki konsultant w dziedzinie transfuzjologii klinicznej i zastępca dyrektora ds. medycznych w Regionalnym Centrum Krwiodawstwa w Łodzi - podkreśla, że przeczy idei honorowego krwiodawstwa.

"Nie mówię już o tym, że nie każdy może zostać dawcą krwi, ze względu na stan zdrowia, przebyte choroby" - powiedziała DZIENNIKOWI Marciniak-Bielak. "Nawet z racji promocji honorowego krwiodawstwa pomysł jest naganny i nie wyobrażam sobie, żeby miał się ziścić" - twierdzi.

Bo niby jak miałoby to wyglądać? Gapowicz byłby siłą przez kontrolerów doprowadzany do stacji krwiodawstwa? A może dostawałby karę na kredyt i musiałby sobie dać upuścić krew w ciągu np. tygodnia? A co z ludźmi chorymi? Krew od nich pobierano by ot tak sobie? Absurdów w pomyśle pani radnej Matysiewicz jest więcej. Być może autorka wie, jak miałoby to wyglądać jej zdaniem. Tej wiedzy strzeże jednak jak supertajemnicy - nie rozmawia z mediami.

A przeciwnicy upuszczania krwi gapowiczom są nawet w bełchatowskim Miejskim Zakładzie Komunikacji. "To jest żadne rozwiązanie problemu" - mówi Grzegorz Siedlecki, prezes MZK. "Idea oddawania krwi jest wzniosła, a proponowaną ścieżką daleko nie zajdziemy".

"Krwiodawstwo w swoim zamyśle jest szczytnym uczynkiem" - dodaje Marta Walerych, studentka prywatnej uczelni z Łodzi, która już kilka razy oddała krew. "Człowiek sam musi podjąć decyzję, czy chce komuś uratować życie. W Bełchatowie życie wyceniają na koszt biletu autobusowego. Szkoda gadać" - kończy.











Reklama