Rzeźnia w Stuchowie to chyba najlepszy dowód na to, że w powiecie kamieńskim na Pomorzu Zachodnim mięso jest słabo kontrolowane. Bo zakażona groźnym dla człowieka włośniem świnia najpewniej trafiła pod nóż. I to właśnie kiełbasa polska z dodatkiem jej mięsa zatruła już ponad sto osób.

Reklama

9 maja do ubojni jeden z rolników przywiózł dziewięć świń. W ośmiu znaleziono włośnie. Ale jedna świnia poszła pod nóż. "Mamy prawo przypuszczać, że ta świnia była także zarażona, a weterynarz zbyt pochopnie ją przepuścił" - mówi Marcin Wolny z firmy "Rol-Banc", która wyprodukowała feralną kiełbasę.

Ale Tomasz Grupiński, zachodniopomorski lekarz weterynarii tłumaczy, że tak się zdarza. Czasem jedna jedna świnia jest chora, a cała reszta zdrowa. Specjalny ekspert przyjedzie do rzeźni jutro i zajmie się badaniem tej sprawy.

Sprawę bada także prokuratura. W nocy śledczy przeszukali rzeźnię w Stuchowie i sprawdzali dokumentację. Wiadomo już, że części papierów brakuje. Potwierdził to Krzysztof Jażdżewski, zastępca Głównego Lekarza Weterynarii. Dlatego zdecydowano na jakiś czas wstrzymać produkcję.

Reklama

Ale to niejedyny kłopot z mięsem w tym regionie. Już dwa lata temu zachodniopomorski lekarz weterynarii alarmował prokuraturę w Kamieniu Pomorskim, że są problemy z badaniem mięsa w zakładzie w Świerznie - tym samym, które wyprodukowało felerną kiełbasę. Wtedy prokuratura umorzyła śledztwo.

Zakład broni się, że firma nigdy nie była za nic karana. A oskarżenia "Rol-bancu" nie jest poparte żadnym dowodem. Przedstawiciele rzeźni proszą, żeby nie pisać o nich jako sprawcach choroby. Jesteśmy jej kolejnymi ofiarami - twierdzą.