Władze Lublina postanowiły od lipca wynająć kilkanaście dodatkowych patroli. Urzędnicy płacą, ale też wymagają. Chcą, aby dodatkowi funkcjonariusze byli widoczni w określonych miejscach. Chodzi im o poprawę bezpieczeństwa w centrum, a zwłaszcza tam, gdzie grasują kieszonkowcy, rabusie zrywają przechodniom złote łańcuszki i włamują się do samochodów.

Reklama

"Wiadomo, że mundur odstrasza. A w naszym mieście jest go za mało" - podkreśla Paweł Fijałkowski, zastępca prezydenta Lublina.

Służba dwuosobowych patroli będzie trwała tyle, co zwykle, osiem godzin. Policjanci od miasta otrzymają za każdy dzień 150 zł. To prawie dwa razy tyle, ile płaci im komenda.

Chętnych nie brakuje. "Pewnie, że będę chciał się załapać, każde parę złotych ekstra się przyda. Z policyjnej pensji trudno wyżyć, a o dorobieniu legalnie gdzieś indziej można tylko pomarzyć" - mówi DZIENNIKOWI, prosząc o niepodawanie nazwiska, starszy posterunkowy z sekcji patrolowo-interwencyjnej.

Reklama

Zygmunt Sitarski, lubelski komendant miejski, zaznacza, że ogranicza go budżet, by samemu płacić za dodatkowe patrole i dzięki temu wygenerować ich większą liczbę.

"Dlatego chętnie kupiliśmy pomysł miasta" - stwierdza. "Jedynym naszym zmartwieniem jest tylko to, aby tak ułożyć służbę, by policjanci, którzy wyjdą na dodatkowy patrol, potem wypoczęci rozpoczęli zmianę już według swojego stałego grafika. Myślę, że będzie to propozycja zwłaszcza dla tych, którzy zamierzają wykorzystać część swojego urlopu" - dodaje.

Lubelski eksperyment jest wzorowany na rozwiązaniach, które już obowiązują w Warszawie czy Wrocławiu. Różnica polega na tym, że np. w stolicy takie porozumienie o współpracy dotyczy działań tylko drogówki. Tu samorząd płaci im 200 zł, a możliwość pracy po godzinach traktowana jest nawet jako forma nagrody. "Pomysł się sprawdził. Funkcjonariusze, którzy sobie dorabiają, np. kierują ruchem na najruchliwszych skrzyżowaniach. Normalnie mielibyśmy problem z obstawieniem tych miejsc przez załogi pełniące dyżur według normalnego harmonogramu służby" - mówi Wojciech Pasieczny z Komendy Stołecznej Policji.