Radomski Szpital Specjalistyczny, oddział okulistyczny. Kilka sal chorych, sala zabiegowa, gabinety lekarskie i dyżurka pielęgniarek, kuchnia. Pacjentów niewielu - pewnie dlatego, że przed wejściem do lecznicy wiszą plakaty informujące o strajku lekarzy. Drzwi na oddział zabezpieczone domofonem.

Reklama

O sprawę strzykawek pytam ordynatora okulistyki. "Coś słyszałem, ale ja miałem wtedy urlop, a potem nie wracano do tematu" - mówi dr Jan Kwiatkowski. "Proszę zapytać siostry, one będą wiedzieć" - podpowiada.

Rzeczywiście. Pielęgniarka oddziałowa przyjmuje mnie w swoim kantorku i zaczyna opowieść.

- To było jakoś w grudniu, przed świętami. Na nocnym dyżurze, chyba w piątek, jedna z sióstr zgłosiła, że w strzykawce znajduje się dziwny szary osad, jakby pleśń. Było to w miarę duże, trudno nie zauważyć. Akurat dostałyśmy nowe strzykawki, zaczęłyśmy pierwsze pudełko z partii.
- Ile strzykawek użyto?
- Na pewno kilka, ale niedużo. Natychmiast zgłosiłam sprawę dyrekcji i powiedziałam pielęgniarkom, żeby ich nie brać. Potem strzykawki wycofano. Widziałam je później w magazynie, był prawie pełen, więc chyba niewiele ich poszło w całym szpitalu. Na spotkaniach z pielęgniarką naczelną uczulano nas, byśmy sprawdzały igły, strzykawki, nawet te z nowej partii. Ale my zawsze sprawdzamy - podkreśla.

Reklama

Oddział Okulistyczny miał jeszcze zapas strzykawek na tydzień, więc nie zakłóciło to jego pracy. Gorzej z całym szpitalem.
"Od razu zrobiliśmy zakup interwencyjny" - przypomina sobie dr Andrzej Szatanek, który był wtedy dyrektorem szpitala. "Zajmowała się tym pani Marzena Barwicka, kierowniczka działu zamówień publicznych i zaopatrzenia. Szpital stał wtedy na skraju bankructwa, musiałem go ratować" - mówi wyraźnie zdenerwowany. "Cała sprawa spadła na nas nagle dziś, po siedmiu miesiącach milczenia".

- Czemu zgłosiliście sprawę brudnych strzykawek do prokuratury? - pytam ówczesnego dyrektora.
- Najpierw chcieliśmy je reklamować. Firma dostawcza powiedziała: "sprawdzimy, sprawdzimy" i cisza. Uznałem, że skierowanie sprawy do prokuratury będzie na nich najlepszym batem - mówi dr Szatanek.

Dlaczego dyrekcja szpitala nie powiadomiła nadzoru? Obecny dyrektor, Andrzej Pawluczyk stara się tłumaczyć swego poprzednika: "Narodowy Instytut Leków nie został powiadomiony - to pech. Ale znaleźliśmy zanieczyszczenie, zawiadomiliśmy dostawcę i prokuraturę. To mało?"

Reklama

Publikacja DZIENNIKA ściągnęła do radomskiego szpitala wszystkie media. Pod gabinetem dyrektora około południa czeka już reporter z kamerą. Inny z mikrofonem radiowym w ręku kręci się przed wejściem do szpitala. Wyraźnie poruszone panie z administracji oglądają konferencję ministra zdrowia w telewizji.

"Nie powiadamiając Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych szpital popełnił przestępstwo, za które grozi więzienie" - mówi Zbigniew Religa. Kobiety stoją bez słowa z szeroko otwartymi ze zdumienia oczami. "To o nas?" - pyta jedna. Nikt nie odpowiada.