Jeżeli turyści się nie opamiętają, to wkrótce o niedźwiedziach będziemy się uczyć jedynie z książek o historii polskiej fauny i flory. Wszystko dlatego, że w Polsce żyje już tylko 90 okazów tych zwierząt - alarmują ekolodzy.
Ich akcja skierowana jest zwłaszcza do osób jadących w Bieszczady i Tatry - rejony, które zamieszkują niedźwiedzie, a odwiedzane co roku przez trzy milionów turystów.
Misie na Dworcu Centralnym wręczają podróżnym ulotki pt. "Jak pozwolić dużym drapieżnikom przeżyć w krainie turystów". Ekolodzy uświadamiają, że największy problem stanowi - wbrew pozorom - dokarmianie niedźwiedzi.
Jeśli miś zasmakuje w kanapkach i batonikach, będzie często wracał i domagał się od ludzi kolejnych przysmaków. Gdy turyści odmówią, potulny jak baranek niedźwiadek zamieni się w agresywnego włochatego potwora. Winę za ataki dzikich zwierząt najczęściej ponoszą sami ludzie, którzy je prowokuj.
"Niedźwiedzie, które zobaczą ludzi, najczęściej po prostu odchodzą. Jeżeli będziemy się zachowywać podobnie, nie będzie żadnego problemu. Zaledwie 6 proc. wszystkich odnotowywanych spotkań człowieka z niedźwiedziem kończy się jakimś starciem i zawsze sytuacja ta jest sprowokowana przez człowieka" - tłumaczą ekolodzy.