"Nie ma kontaktu z załogami 15 jachtów" - mówił po południu dziennikowi.pl Paweł Czubiński z mazurskiego WOPR-u. Wciąż odzywają się właściciele wynajętych jednostek, które nie wróciły do portów po białym szkwale. Nie odpowiadają telefony osób, które je wynajęły.
Ale z tej listy można już skreślić jeden z jachtów. Czteroosobowa załoga jest cała i zdrowa. Właściciel firmy czarterowej dopiero wieczorem dodzwonił się do żeglarzy - podał RMF FM.
Bardzo możliwe, że zarówno poszukiwanym nadal załogom, jak i jednostkom nic się nie stało. "Tylko wczoraj odnalazły się dwie załogi, które nie sądziły, że ktoś ich szuka" - wyjaśnił Paweł Czubiński. Nie można wykluczyć, że jachty zatonęły, a załogi je porzuciły. Teraz unikają kontaktu z właścicielem, bo nie chcą płacić za uszkodzenia.
Trzeba założyć, że te jachty zatonęły. "Będzie trzeba przeszukać wszystkie jeziora. Możliwe, że leżą w nich jachty, o których do tej pory nie wiedzieliśmy" - mówił nam Czubiński.
Czy mogło dość do najgorszego? Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego uspokaja. "Wszystkie zgłoszone osoby zostały sprawdzone. Osoby z tych 14 jachtów być może były na liście zaginionych, ale już nie są" - zapewnia dziennik.pl Kamila Rostkowska-Różacka z centrum.