"Mamy dość upadku moralnego policji, mobbingu i molestowania nas przez komendanta stołecznego policji. Zwracamy się z prośbą (...) o odwołanie ww. policjanta ze stanowiska komendanta" - piszą anonimowi pracownicy stołecznej komendy do Komitetu Obrony Policjantów (KOP).

"Nie był podpisany. Trudno nam powiedzieć, czy rzeczywiście to prośba od większej grupy funkcjonariuszy, czy od pojedynczych osób" - mówi Robert Orłowski z KOP. 19 sierpnia organizacja przekazała sprawę do Komendy Głównej Policji oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Ale KGP nie potwierdza tych zarzutów.

A oskarżenia, choć anonimowe, są naprawdę poważne. W liście można przeczytać, że "kilka razy wynoszony był z budynku komendy przez swoich zastępców, będąc w stanie upojenia alkoholowego". W donosie napisano też, że Olkowicz "wybiera cyklicznie upatrzone sobie <ofiary> - kobiety z KSP i składa im propozycje seksualne, a te, które odmówią, przenoszone są na niższe stanowiska bądź do innych jednostek".

Anonim zarzuca również tuszowanie afer, kumoterstwo i nepotyzm.

Szef stołecznych policjantów nawet nie ma zamiaru komentować tego donosu. "Nie polemizujemy z tymi pomówieniami. Komendant Olkowicz już skierował sprawę do sądu" - mówi rzecznik Komendy Stołecznej Policji, Marcin Szyndler.