"Nasza propozycja pracy w charakterze wolontariuszy nie była możliwa do zrealizowania od prawnej strony" - mówi w rozmowie z dziennikiem.pl ordynator oddziału noworodków z intensywną opieką medyczną Janusz Witalis. "W związku z tym, dla bezpieczeństwa dzieci, podpisaliśmy proponowane przez dyrektora umowy na okres dwóch tygodni" - dodaje.

Ale z warunków zapisanych w umowach lekarze nie są zadowoleni. "Broń Boże, my nawet nie chcemy na ten temat dyskutować. Podpisanie przez nas umów to akt dobrej woli, ale z naszej strony, a nie dyrekcji!" - powiedział doktor Witalis i dodał: "Pieniądze nie są tu istotne, warunki przyjęliśmy w ciemno. Dostaliśmy te same pieniądze, co mieliśmy wcześniej. Ale jakby dyrektor napisał nam 2 złote, to też byśmy to podpisali".

Porozumienie to jednak nie koniec strajku. Ordynator zapewnia, że protest trwa dalej, przez co lekarze mają więcej pracy, gdyż - zamiast siedmiu osób - na jednym dyżurze są dwie.

Rodzice chorych noworodków, które leżą w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rzeszowie, trochę się uspokoili. Ale nie na długo. Zawieszenie broni w szpitalu potrwa tylko do 14 września, a więc maluchy mają zapewnione leczenie jedynie przez 17 dni.

Co będzie dalej? Nie wiadomo. Do mediów przedostają się sprzeczne informacje. Rzecznik wojewody podkarpackiego Krzysztof Rokosz powiedział w TVN24, że do 14 września na oddział noworodków nie będą przyjmowani nowi pacjenci. Ci, którzy leczą się tam teraz, zostaną w ciągu dwóch tygodni wypisani ze szpitala. Pozostaje więc pytanie: co z ciężarnymi rzeszowiankami, które będą potrzebowały pomocy neonatologa w ciągu najbliższych dni?

"Będą musiały się zgłaszać do szpitali w Krośnie, Przemyślu lub Tarnobrzegu" - odpowiada rzecznik Rokosz. "Chcemy wygaszać powoli pracę oddziału neonatologii, by do połowy września zdążyć z udzieleniem pomocy wszystkim dzieciom, które tam leżą" - dodał.

Jednak Janusz Witalis z rzeszowskiego szpitala mówił dziennikowi.pl wczoraj, że trzeba będzie przyjmować nowe dzieci na oddział. "Przecież kobiety cały czas rodzą, a oddział położniczy nie wygasł, więc w każdej chwili może do nas trafić kolejny mały pacjent, wymagający pomocy" - powiedział Witalis.

Na razie dyrekcja szpitala i lekarze zgadzają się co do jednego - nie można ewakuować noworodków. Obie strony dały sobie czas, by ponownie przemyśleć swoje propozycje. Lekarze cały czas domagają się dużych pensji, sięgających nawet 8 tys. zł.







Szpital proponuje lekarzom od września płacę w wysokości od 3,6 tys. zł do 4,2 tys. zł. Gdyby lekarze na to przystali, mieliby też zagwarantowane dodatki z NFZ. Jednak tylko wtedy, gdy wykonają więcej zabiegów, niż było to przewidziane w kontrakcie.