W tym roku gmina nie może odmówić przyjęcia do przedszkola 5-letniego dziecka. A od ubiegłego roku obowiązkową edukacją zostały objęte 6-latki. Miały wprawdzie, jak chciał rząd, trafić do szkół zwalniając miejsca w przedszkolach, ale tak się nie stało. Szkoły nie zostały przygotowane na ich przyjęcie i trafiło tam zaledwie 5 proc. 6-latków. Reszta wciąż chodzi do przedszkoli.
Rodzice 3 i 4-latków, którzy chcą teraz zapisać dzieci do przedszkoli przezywają więc horror. Miejsca są zajęte przez starsze dzieci, a dla młodszych ich już nie wystarcza.
"Sześciolatki i pięciolatki traktujemy priorytetowo. Nie przyjęliśmy więc 430 młodszych dzieci" - mówi Barbara Fröhlich, zastępca dyrektora Wydział Edukacji Urzędu Miasta Bydgoszczy.
Podobnie jest w innych gminach. Rozmawialiśmy z kilkunastoma z nich i niemal w każdym jest problem z miejscami dla młodszych dzieci. Marek Olszewski, wójt gminy Lubicz, prezes Związku Gmin Wiejski RP, któremu również nie udało się zagwarantować miejsc w przedszkolu dla najmłodszych mówi, że to wina rządu.
"Rząd wysyłając 6-latki do szkoły powinien gwarantować im pieniądze na ich dostosowanie. A tak się nie stało" - mówi Marek Olszewski.
Na rządowej reformie korzystają prywatne przedszkola, które są oblegane przez zawiedzionych rodziców, którym nie udało się wywalczyć miejsca w przedszkolu publicznym. Rodzice muszą jednak słono zapłacić za pobyć dziecka. Ceny wahają się 800 zł do 1200 zł. Mimo tego, nawet tam zaczyna już brakować miejsc.
"Codziennie obieram po kilkanaście telefonów z prośbą o przyjęcie dzieci w wieku 3 lub 4 lat, ale muszę odmawiać, bo nie mamy już wolnych miejsc" - mówi Marlena Gulewicz, dyrektor prywatnego przedszkola w Poznaniu.
Prawnicy uważają, że miejsce w przedszkolu to konstytucyjne prawo rodziców. Przekonują wręcz, żeby kierowali sprawy do sądu. Mogą one zmusić gminę do stworzenia dodatkowych miejsc w przedszkolach. A wtedy rząd nie mógłby już umywać rąk tak jak robi obecnie. Z jednej strony nakazuje gminom zapewniać miejsce w przedszkolach, z drugiej nie płaci za to ani grosza.