Odpowiadał on posłom z sejmowej komisji sprawiedliwości na liczne pytania o stan śledztwa prowadzonego w Wojskowej Prokuraturze Okręgowej.

Pytany o obsługę wieży w Smoleńsku, Szeląg ujawnił, że kierownikiem lotów była ta sama osoba i 7 kwietnia (gdy do Smoleńska przybył premier Donald Tusk), i 10 kwietnia. Kierownikiem strefy lądowania prawdopodobnie także był ten sam człowiek (w obydwu tych terminach) - mówił płk Szeląg.

Reklama

Według niego, 10 kwietnia na wieży w Smoleńsku były co najmniej 3 osoby. Dodał, że dwie zostały przesłuchane przez stronę rosyjską i strona polska ma już protokoły ich przesłuchań, nie ma zaś protokołu przesłuchania trzeciej osoby, o co Polska zwróciła się do Rosji.

"Dzisiejszy stan śledztwa wskazuje, że jednej z tych dwóch osób trzeba zadać jeszcze szereg istotnych pytań. Zbyt wcześnie prognozować, kiedy zadać te pytania - najpierw trzeba poznać dokumentację rosyjskich procedur dotyczących lotów" - powiedział szef WPO.

Na pytanie o publikowane w internecie zdjęcia z miejsca katastrofy, rzekomo wykonane przez funkcjonariuszy FSB, Szeląg odparł, że prokuraturze "udostępniono nieformalnie kilka tysięcy fotografii z miejsca zdarzenia". "W związku z tym, że mamy to w trybie pozaprocesowym, nie możemy tej dokumentacji traktować jako dowód, a jedynie jako " - dodał.

Szeląg powiedział, że jeśli w toku śledztwa zajdzie potrzeba przesłuchania którejkolwiek z najwyższych osób w państwie - zostaną one przesłuchane. Obecnie prokuratura zwraca się do odpowiednich urzędów o dokumentację, którą otrzymuje.

Na pytanie jednego z posłów PiS, kto zdecydował, że będą dwie wizyty w Katyniu, a nie jedna, Szeląg odparł, że prokuratura wyjaśnia przyczyny katastrofy.

Reklama

"Nie możemy kierować się zasadą fatalizmu, kolei dziejów czy przeznaczenia. Niektóre osoby czy media przedstawiają sprawę w ten sposób, że gdyby nie opóźnienie wylotu, udałoby się wylądować, nie byłoby mgły itp. To nawet nie uproszczenie, a wręcz sprymityzowanie celów prowadzenia postępowania" - uznał płk Szeląg, który podkreślił, że zadaniem prokuratury jest skonstruowanie "adekwatnego ciągu przyczynowo-skutkowego" zdarzeń, które zaistniały w związku z lotem.

Według Szeląga, funkcjonariusze BOR w zeznaniach nie mówili nic o jakichkolwiek spięciach czy problemach przy współdziałaniu z funkcjonariuszami rosyjskimi - także co do sposobu strzeżenia ciała prezydenta Lecha Kaczyńskiego.