"Chcieliśmy zwrócić uwagę na przykłady luk w prawie, przykłady bezprawnych decyzji sądów - na przykład dokonywania na raty eksmisji na bruk" - powiedział PAP Piotr Ciszewski z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów (WSL), organizatora protestu. Wyjaśnił, że chodzi m.in. o eksmisję do tzw. pomieszczeń tymczasowych, "gdzie ludzie tracą podstawową ochronę prawną i skąd można ich już wyrzucić na bruk" - zaznaczył.

Reklama

Protestujący sprzeciwiali się także decyzjom w zakresie reprywatyzacji budynków. "Mamy przykład z ulicy Londyńskiej, gdzie spadkobierczyni dawnych właścicieli zwrócono budynek o dwie kondygnacje wyższy niż był przed wojną, gdyż został on przebudowany w latach 60." - powiedział Ciszewski.

Demonstrujący lokatorzy podkreślali, że czują się obywatelami drugiej kategorii. "Sądy, parlamenty, ministerstwa i władze samorządowe w konfliktach lokatorów z prywatnymi właścicielami stają po stronie silniejszych i bogatszych, zezwalając na horrendalne podwyżki czynszów, wyrzucanie lokatorów na ulice oraz rozdawanie publicznych zasobów mieszkaniowych prywatnym właścicielom" - można przeczytać na ulotce informacyjnej WSL.

Uczestnicy demonstracji skrytykowali także politykę mieszkaniową władz Warszawy i domagali się budowy nowych mieszkań komunalnych. W ocenie Ciszewskiego więcej mieszkań komunalnych oznacza niższe czynsze. "Jeśli tych mieszkań będzie odpowiednio dużo, nawet prywatni właściciele nie będą mogli tak drastycznie windować czynszów i domagać się warunków takich, jak obecnie" - podkreślił.

Zapowiedział także, że w trakcie kampanii podczas wyborów samorządowych, członkowie stowarzyszenia będą stawiać pytania kandydatom: "ile mieszkań chcecie zbudować?". "Nie damy się zmarginalizować, podzielić, sprowadzić do pomagierów polityki miasta" - wykrzykiwał podczas protestu Ciszewski.

Po proteście przed sądem demonstranci przeszli na ulicę Smolną, gdzie w tym samym czasie odbywało się spotkanie władz Warszawy z lokatorami mieszkań komunalnych. Zdaniem uczestników protestu władze miasta chciały podzielić społeczność lokatorów, organizując spotkanie tego samego dnia i o tej samej porze, co lokatorzy protest.

W spotkaniu wzięło udział około stu z ponad 300 osób, które się na nie zapisały. Spotkanie miało charakter organizacyjny - w jego trakcie starano się wyłonić tematy do dalszej dyskusji. Do końca grudnia mają odbyć się jeszcze trzy zebrania w ramach Warszawskich Spotkań Mieszkaniowych.

Reklama

Wśród poruszanych przez lokatorów tematów w głównej mierze znalazły się te same, co na sesjach rady miasta w ciągu ostatnich dwóch lat: zwroty budynków, w których znajdują się mieszkania komunalne, prawowitym właścicielom, którym odebrano je po wojnie na mocy tzw. dekretu Bieruta z 26 października 1945 r., polityka informacyjna miasta w zakresie dokonywania tych zwrotów, czy przekazywanie umów najmu lokali nowym właścicielom kamienic.



Wicedyrektor biura polityki lokalowej ratusza Katarzyna Łęgiewicz starała się przedstawić dane statystyczne dotyczące m.in. liczby mieszkań komunalnych i socjalnych w Warszawie oraz nakreślić zasady ich najmu. To jednak nie spodobało się lokatorom, którzy twierdzili, że jej prezentację widzieli już na sesjach rady miasta.

Część osób starała się też przedstawić swoją sytuację mieszkaniową i na miejscu znaleźć dobre dla nich rozwiązanie. Choć spotkanie było prowadzone przez moderatorów z oddziału Polskiego Centrum Mediacji, nie obyło się bez przekrzykiwania i głośnych pretensji.

Z danych przedstawionych przez Łęgiewicz wynika, że w stolicy jest ponad 94 tys. lokali komunalnych. W jej ocenie największym problemem w dostępie do nich jest fakt, że w praktyce podlegają one dziedziczeniu, a miasto nie ma prawnych możliwości weryfikacji dochodów osób, które w nich zamieszkują.