"Wybierzemy się (...) do Sejmu, by porozmawiać z kilkoma panami o tym, że ustawa antydopalaczowa to strzał kulą w płot" - zapowiadał Obara w rozmowie z "Rzeczpospolitą" Tomasz Obara, jeden z lobbystów.

Reklama

W Sejmie zarejestrował się jeszcze zanim premier Donald Tusk wypowiedział handlarzom dopalaczy otwartą wojnę. W zgłoszeniu w rubryce chroniony interes prawny Obara wpisał: "ochrona praw i wolności osób uzależnionych od substancji psychotropowych". Wpisał też, że reprezentuje swoją matkę. "Z tego powodu do mojej matki przychodzi czasem policja, szuka konopi. Dlatego jej interes chronię" - tłumaczy. Ale nie ukrywa, że działa na rzecz Dawida B., zwanego "królem dopalaczy".

"Jestem przeciwnikiem dopalaczy, jednak podpisałem z nim porozumienie, że jeśli doprowadzimy do legalizacji konopi wycofa się ze sprzedaży dopalaczy" – mówił Tomasz Obara, który zabrał ze sobą do Sejmu konopie dopalacze. Jednak straż sejmowa nie wpuściła go na Wiejską i wezwała policję. Do badania zabrano konopie, które przyniósł ze sobą. Jeśli okaże się, że jest to gatunek zakazany w Polsce, będzie mu grozić do 8 lat więzienia - podaje tv24.pl.

Drugi lobbysta Jędrzej Sadowski w swoim zgłoszeniu z 23 września napisał wprost, że działa na rzecz Dawida Bratki i jego firmy. Obaj działają na rzecz legalizacji konopi.

Reklama