– Apelujemy do komendanta głównego policji, aby jak najszybciej zmienił swoją instrukcję, która decyduje o działaniach podejmowanych przez policjantów w chwili zgłoszenia. Te momenty często decydują o życiu lub śmierci – tłumaczy przewodniczący komisji Marek Biernacki.
Dziś gdy na posterunku pojawia się rodzina, informując o zaginięciu, policjanci mają prawo do własnej oceny sytuacji i zaliczenia jej do określonej kategorii.
– W pierwszej są dzieci i osoby, co do których podejrzewamy, że padły ofiarą zabójstwa czy porwania. W drugiej te, które mogły zniknąć na własne życzenie, wtedy policja ogranicza się do zarejestrowania danych – tłumaczy „DGP” doświadczony oficer policji. To znaczy, że może wpaść na zaginioną osobę tylko przypadkowo, np. podczas legitymowania.
– Wszystko zależy od wyczucia policjanta, który przyjmuje zgłoszenie. A on może źle rozpoznać sytuację albo być zawalony pracą – mówi poseł Paweł Orłowski. Stąd propozycja, aby w obowiązującej procedurze wprowadzić fundamentalne zmiany. Po pierwsze aby bliscy mieli prawo do zmiany kategorii zgłoszenia. Będzie mógł wnioskować o to również ich pełnomocnik.
Reklama
– Bywa, że rodziny przychodzą na komisariat, a policjant odgania się od nich jak od natrętnej muchy – mówi Andrzej Minko, autor programu „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie” i współzałożyciel Itaki. Według posłów usprawnić poszukiwania może wprowadzenie do baz danych DNA osób zaginionych.
Od kilkunastu lat policja każdego roku notuje ok. 15 tys. zgłoszeń o zaginięciach. Niemal 10 tys. osób odnajduje się już po dwóch tygodniach. Przez ostatnie 10 lat nie udało się wyjaśnić losów 300 osób.