PZU wypłaci odszkodowanie za zniszczony żaglowiec STS Fryderyk Chopin - poinformował w czwartek zakład. PZU i armator nie ujawniają wysokości wypłaconego odszkodowania. Zdaniem armatora jest ona adekwatna do wysokości szkody.
Przedstawiciele PZU tłumaczyli podczas czwartkowej konferencji prasowej, że na tę decyzję wpłynęło ujawnienie nowych okoliczności związanych z wypadkiem.
Dyrektor Grupy PZU ds. likwidacji szkód i świadczeń Tomasz Tarkowski powiedział, że ubezpieczyciel pozyskał ze źródeł zewnętrznych i od armatora, czyli Europejskiej Wyższej Szkoły Prawa i Administracji, nowe informacje i ekspertyzy, których nie miał, gdy w grudniu 2010 r. informował o decyzji odmowy wypłaty odszkodowania. "Informacje te nie przesądzają w naszej opinii bezwzględnie o naszej odpowiedzialności, ale postanowiliśmy rozstrzygnąć tę sprawę na korzyść ubezpieczonego" - wyjaśnił.
Ani PZU, ani armator żaglowca, nie chcą ujawnić wysokości wypłaconego odszkodowania, zasłaniając się tajemnicą handlową. Kanclerz EWSPiA Dariusz Czajka powiedział tylko, że wysokość odszkodowania jest adekwatna do wysokości szkody. Według niego chodzi nie tylko o naprawę żaglowca, ale też o koszt holowników, które doprowadziły uszkodzony statek do portu.
Czajka dodał, że naprawa uszkodzonego w ubiegłym roku żaglowca będzie kosztować 260 tys. funtów, a opłacenie holowników to kilkadziesiąt tysięcy funtów.
Pod koniec października "Fryderyk Chopin" stracił oba maszty podczas sztormu w odległości ok. 160 km na południowy zachód od wysp Scilly na Atlantyku i został odholowany do Falmouth. 36 gimnazjalistów musiało przerwać rejs w ramach "Szkoły pod żaglami" na Karaiby i wróciło autokarami do kraju.