Wśród przestępstw zarzuconych grupie - jak podał rzecznik prasowy stołecznej prokuratury apelacyjnej, prok. Zbigniew Jaskólski - jest m.in. wprowadzanie do obrotu znacznych ilości środków odurzających w postaci kokainy, marihuany i heroiny; produkcja i wprowadzanie do obrotu amfetaminy; wymuszenia rozbójnicze; uprowadzenia dla okupu; czerpanie korzyści z nierządu i nielegalne posiadanie broni. Czyny te zostały popełnione od 2006 do 2009 r.

Reklama

O kierowanie grupą oskarżono Marcina K. Prokuratura poinformowała, że akt oskarżenia obejmuje również m.in. Marcina Z., ps. Misiek, Roberta Z., ps. Robercik, Issama Z., ps. Wiktor, Artura Ł., ps. Adzia i Pawła Z., ps. Niedźwiedź. "Sprawa ta stanowi kontynuację postępowań prowadzonych od 2007 r. wobec grupy przestępczej tzw. szkatułowych na terenie Warszawy i innych miejscowości, kierowanej przez Rafała S., ps. Szkatuła" - powiedział prok. Jaskólski. Dodał, że w związku z tymi śledztwami skierowano już wcześniej do sądów szereg aktów oskarżenia.

"Belmondziak", jak donosiły media, jest przyrodnim bratem "Szkatuły". "Szkatuła", jeden z najgroźniejszych polskich przestępców, został w połowie maja zatrzymany przez policję w Lesznowoli pod Warszawą przez specjalną grupę, w skład której weszli policjanci kryminalni z KGP i KSP. Był numerem jeden na policyjnej liście najbardziej poszukiwanych przestępców. Szukano go od 10 lat, wystawiono za nim osiem listów gończych oraz dwa Europejskie Nakazy Aresztowania. "Szkatuła" usłyszał kilkanaście zarzutów, m.in. kierowania zorganizowaną grupą przestępczą o charakterze zbrojnym, podżegania do zabójstwa oraz handlu narkotykami.

"Belmondziaka" zatrzymano w październiku 2009 r.; mieszkał wtedy w Otwocku ze swoją konkubiną i dzieckiem. "Nie wzbudzał niczyich podejrzeń, był nawet lubiany przez sąsiadów. Zmieniał wygląd. Nosił perukę (32-latek jest łysy, tak brzmiał jego drugi pseudonim - PAP), zapuścił tzw. hiszpańską bródkę. Policjanci znaleźli przy nim fałszywe dokumenty" - informowała wtedy policja.

Reklama

Poza podrobionymi dokumentami "Belmondziak" miał też 72 telefony komórkowe, w tym 12 przy sobie. W ten sposób - według funkcjonariuszy - mógł kontaktować się z członkami podwładnych gangów.

W ciągu kolejnych tygodni policja zatrzymywała członków kierownictwa grupy "Belmondziaka". W końcu listopada 2009 r. został zatrzymany m.in. "Misiek", który odpowiadał za zbrojne ramię grupy.