Stadion Narodowy będzie gotowy późną jesienią. Austriacka firma Alpine przestaje być liderem konsorcjum, ale na budowie zostaje - ogłosił premier Donald Tusk na specjalnej konferencji prasowej.

Reklama
– Nie ma żadnych wątpliwości, że stadion będzie gotowy z odpowiednim wyprzedzeniem – mówił premier na budowie stadionu. Przyznał, że choć niezbędne dla turnieju inwestycje powstają z problemami, to wszystkie zakończą się we właściwym czasie. Szef rządu pochwalił również Hydrobudowę, która przejmuje rolę lidera w konsorcjum od Austriaków. Wskazał, że ta polska firma bez problemu stanie na czele projektu.
Według naszych nieoficjalnych informacji w ugodzie zawartej między Narodowym Centrum Sportu a budowlańcami znajdują się klauzule o karach finansowych.
– Chodzi o zwrot kosztów za to, że nie odbyły się zakontraktowane już wcześniej imprezy Red Bulla i meczu reprezentacji Polski i Niemiec – mówi nam nieoficjalnie jedna ze znających umowę osób. W sumie chodzi o kwotę ok. 10 mln zł. Zapłacą ją wykonawcy – Alpine, Hydrobudowa i PBG. Taka suma jest jednak daleka od zapowiadanych wcześniej nawet 350 milionów złotych, które przewidywał kontrakt między konsorcjum a NCS.
– W rzeczywistości ta umowa to kompromis. Wszyscy ustąpili, aby uratować projekt stadionu. Ale jasno z tego wynika, że wina za opóźnienia nie jest wyłącznie po stronie budowlańców – komentuje prezes jednej z dużych firm budowlanych.
Reklama
„DGP” jako pierwszy poinformował o potężnym poślizgu z otwarciem Stadionu Narodowego. Firmy zarzucały wtedy NCS opóźnienia w dostarczaniu projektów i 8,5 tys. poważnych zmian w nich. Samo centrum wykryło wady w konstrukcji schodów na stadionie i przeciekające dachy lóż dla VIP-ów. Tak premier, jak i szef NCS Rafał Kapler zagrozili zerwaniem kontraktu.
– Opuszczenie placu budowy przez Alpine miałoby katastrofalne skutki: to choćby kwestia gwarancji na wykonane już prace czy zabrania ich całego sprzętu. I nawet wiosna przyszłego roku byłaby nierealna. Musieli się więc porozumieć – mówi nasz rozmówca.



Portal TVN24 poinformował, że już na październik planowana jest duża impreza na Stadionie Narodowym, natomiast premier mówi, że będzie on gotowy ostatniego dnia listopada. Jaka to miałaby być impreza – tajemnica. Tymczasem odbycie się dwóch dużych imprez na każdym ze stadionów przed mistrzostwami jest wymogiem stawianym przez UEFA. Jednak w tę październikową wątpią wszyscy nasi rozmówcy: – Chyba że będzie to na placu budowy, czyli przed dokonaniem wszystkich niezbędnych odbiorów: sanepidu czy straży pożarnej – zastrzega osoba, która pracuje w jednej z firm polsko-austriackiego konsorcjum.
Tajne polsko-chińskie rozmowy, których może nie było
Rząd i przedstawiciele chińskiego firmy, która budowała autostradę A2, prowadzili wczoraj rozmowy. Ich przebieg, miejsce, a nawet skład personalny były trzymane w najściślejszej tajemnicy.
– Nie jestem upoważniony do udzielania takich informacji – odpowiadał niemal na każde nasze pytanie rzecznik Ministerstwa Infrastruktury Mikołaj Karpiński.
– Ja podejrzewam, że żadnych rozmów nie ma, a przedstawiciele chińskiej firmy wyjechali z kraju – mówił wiceszef sejmowej komisji infrastruktury Janusz Piechociński.
Informację o wyjeździe Fanga Yuanminga próbowaliśmy potwierdzić lub zdementować u rzecznika rządu Pawła Grasia. Jednak na nasze pytania nie odpowiedział. Nieoficjalnie wiadomo, że Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad przygotowuje się na najgorszy wariant, w którym Chińczycy ostatecznie porzucają budowę swoich dwóch odcinków. Wtedy ich rolę przejęłaby sama GDDKiA i nadzorowała prace polskich podwykonawców lub zleciła takie zadanie komercyjnej firmie bez przetargu.
Sam premier nawiązał do chińskich kłopotów z A2 i zapewnił, że najpóźniej w lipcu ruszą tam prace. Przedstawiciele branży oceniają, że nierealne jest, że tą autostradą pojedziemy na Euro.