Guenther Nowak w latach 60. nazywał się Henryk Pierończyk, mieszkał na Górnym Śląsku i służył w jednostce wojskowej w Brzegu (Opolskie). W 1961 r. razem z kolegą postanowił uciec z wojska i przedostać się do RFN, gdzie mieszkał już jego ojciec, który po zakończeniu drugiej wojny światowej przeniósł się tam z niemieckimi wojskami. Ucieczka się nie udała i Pierończyk został schwytany w pobliżu przejścia granicznego między Polską a NRD.
Sąd Śląskiego Okręgu Wojskowego skazał go za dezercję, próbę nielegalnego przekroczenia granicy i podżeganie do tego innej osoby, na łączną karę 4 i pół roku więzienia. Najwyższy Sąd Wojskowy oddalił wniosek o rewizję wyroku. Pierończyk odsiedział 4 lata. Do RFN wyjechał kilkanaście lat później. Obecnie nazywa się Gunter Nowak.
W zeszłym roku postanowił zwrócić się do polskiego sądu o unieważnienie wyroku skazującego. Skorzystał z umożliwiającej to ustawy o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób działających na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego. Jak napisał, chciał wyjechać do Niemiec zachodnich aby "połączyć się ze swym ojcem i narzeczoną oraz podjąć służbę w Bundeswehrze i mieć mercedesa". Jak twierdzi, w wojsku i w czasie procesu był szykanowany za swą śląskość. Dodał zarazem, że uznanie go za więźnia politycznego pozwoli mu zaliczyć 4 lata spędzone w więzieniu do niemieckiej emerytury.
Wojskowy Sąd Okręgowy w Poznaniu oddalił skargę Guntera Nowaka, który odwołał się od tej decyzji do Izby Wojskowej Sądu Najwyższego. Jego odwołanie SN rozpoznał we wtorek i uznał, że nie ma podstaw do unieważnienia wyroku z 1961 r. "Dezercja z wojska, chęć wstąpienia do armii niemieckiej, połączenia się z ojcem, czy poprawy sytuacji materialnej to nie jest działalność na rzecz niepodległego państwa polskiego" - mówił w ustnym uzasadnieniu werdyktu sędzia SN Wiesław Błuś.
Jak podkreślił, świadkowie przesłuchiwani w sądzie w 1961 r. nie potwierdzili, by Pierończyk był prześladowany w wojsku za "śląskość". "Sama przynależność narodowa nie jest związana z jakąkolwiek działalnością" - zauważył też sędzia Błuś. "W ustawie dającej możliwość uznawania za nieważne wyroków wydawanych przed 1989 r. wobec osób działających na rzecz niepodległości Polski chodzi o sprawiedliwość dla represjonowanych, a nie o satysfakcję dla wszystkich skazanych w tamtym okresie" - zakończył sędzia.