Oskarżeni to właściciel kopalni kredy, były próbobiorca (osoba upoważniona do pobierania prób kredy) Okręgowej Stacji Chemiczno -Rolniczej w Koszalinie, rolnik i dawny dyrektor jednego z gospodarstw rolnych. Grozi im do 10 lat więzienia.
Według Prokuratury Okręgowej w Słupsku, która pod koniec lat 90. wszczęła śledztwo w tej sprawie, właściciel kopalni zawyżał w dokumentach wydobycie i ilość dostarczonej później rolnikom kredy. W fałszowaniu dokumentów pomagali mu próbobiorca, rolnik i dyrektor gospodarstwa.
Głównym oskarżonym o wyłudzenie ponad 4 mln zł od Skarbu Państwa jest właściciel kopalni, któremu prokuratura przedstawiła najwięcej zarzutów. Prokurator odczytywał je ponad godzinę.
Próbobiorcy prokuratura zarzuca poświadczenie fikcyjnego wydobycia 381 tys. 168 ton kredy. Rolnikowi wyłudzenie 440 tys. zł dotacji. Zaś dawnemu dyrektorowi gospodarstwa rolnego poświadczenie odbioru 62 tys. ton kredy, gdy faktycznie przyjął on tylko 27 tys. ton. Na zużyciu fikcyjnych 35 tys. ton kredy Skarb Państwa miał stracić 342 tys. zł.
Pierwszego dnia procesu wyjaśnienia składał właściciel kopalni. Mówił, że za część zarzutów nie powinien odpowiadać, bo kopalnię przez kilka lat prowadziła jego nieżyjąca już żona. Podkreślał, że został w tej sprawie pomówiony przez dawnego pracownika. Zaprzeczał, by namawiał rolników do kwitowania fikcyjnych dostaw. Zakwestionował również wyliczenia biegłych powołanych przez prokuraturę dotyczące zasobów kredy w jednej z jego kopalni.
Biegli oszacowali wielkość złoża na 200 tys. ton. Tymczasem z przedstawianych przez przedsiębiorcę izbie skarbowej dokumentów potrzebnych do wypłaty dotacji, wynikało, że z kopalni wydobyto 598 tys. ton kredy.
Według przedsiębiorcy biegli nie przeprowadzili wszystkich badań koniecznych do właściwego oszacowania zasobów kopalni i dlatego zaniżyli wielkość złoża.
W śledztwie dotyczącym wyłudzania dotacji na kredę jeziorną przesłuchano 720 świadków i oskarżono łącznie 27 osób. Większość z nich dobrowolnie poddała się karze.