Pan Jarek przyjechał do katowickiego sklepu IKEA z żoną i synem 27 lutego. Po zakupach chcieli jeszcze zjeść hot dogi. Stanęli w kolejce do automatów kasowych, a wtedy przed nich wepchnęło się dwóch mężczyzn. Pan Jarek zwrócił im uwagę, a ci go zaatakowali - donosi gazeta.pl.
Najpierw zwyzywali mnie od pedałów i zgredów, a potem podeszli do mnie i zaczęli popychać - opowiada mężczyzna.
Od słów szybko przeszli do czynów. Jeden z nich uderzył pana Jarka głową w twarz. Pęknięte szkło okularów wbiło mu się centymetr pod okiem. Potem przed 2-3 minuty bili go i kopali. Dopiero gdy jego żona zaczęła wzywać pomocy, pojawiła się ochrona. Jednak napastnicy akurat wychodzili ze sklepu. Wyrwali się ochroniarzom i uciekli.
Pobity mężczyzna trafił do szpitala, założono mu kilka szwów. Lekarze mówią, że miał sporo szczęścia, że o mało nie stracił oka. Sprawą zajęła się policja.
Sklep w ramach rekompensaty zaproponował panu Jarkowi kartę o wartości 500 złotych. Mężczyzna jednak odmówił.
Rzeczniczka prasowa IKEA Polska mówi w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", że klient nie może liczyć na odszkodowanie ze strony firmy. Przekonuje, że choć incydent zdarzył się w sklepie, to jest to miejsce publiczne.