Kłopot polega na tym, że umieszczony na budynku nowego dworca kolejowego szyld ma litery, których nie ma w polskim liternictwie. "N" w wyrazie "Poznań" i "o" w "Główny" zamiast eleganckich ogonków mają nad sobą poziome kreski.Protestujący od razu wzięli sprawę w swoje ręce i założyli grupę na Facebooku. Grupa "Chcę przywrócenia polskich liter na dworcu w Poznaniu" stopniowo się rozrasta. Wśród przeszło 100 zaangażowanych w wirtualny protest osób są dziennikarze, artyści a nawet ważni lokalni politycy i samorządowcy.

Reklama

Sprawa z literami niby jest błaha, ale budzi moc emocji: W naszym alfabecie nie ma takich liter, nie życzymy sobie, żeby ktoś nas na nowo uczył jak mamy mówić i pisać, Nie chcemy kpin z języka polskiego w imię źle pojętej stylizacji - piszą internauci. Przeciwnicy dziwnych liter powołują sie też na przepisy prawa. Ustawa o języku polskim mówi bowiem wyraźnie, że napisy i informacje w urzędach i instytucjach użyteczności publicznej sporządza się w języku polskim.

Pytani o sprawę przez lokalne media przedstawiciele inwestora stwierdzili, że zastosowane w szyldzie liternictwo to artystyczna interpretacja. To nie pierwsza nazewnicza batalia związana z poznańskim dworcem kolejowym. Początkowo jego twórcy chcieli, by obiekt nazywał się światowo: Poznań Główny City Center. Ta wersja nazwy nie spodobała się poznaniakom i językoznawcom. Ostatecznie firma ugięła się i pozostał zwykły, swojski Poznań Główny.