Jego parafianie ostrzegali, że jest załamany i gotowy popełnić samobójstwo. I wiele wskazuje na to, że 53-letni ksiądz Bogusław P. zrealizował swoje groźby.
Odnalezione na cmentarzu zwłoki to na 99 procent zwłoki duchownego - stwierdza w "Gazecie Wyborczej" Mirosław Buczek, zastępca szefa Prokuratury Okręgowej w Zamościu. Stuprocentową pewność da śledczym jednak dopiero porównawcze badanie DNA.
Jego ciało jest doszczętnie spalone. Obok znaleźliśmy nóż i fragmenty butelki z substancją benzynopochodną, którą oblał się i podpalił. Zwłoki leżały obok grobu rodziców księdza P. On sam pochodził z Łopiennika Nadrzecznego - wyjaśnia prokurator Buczek.
Zdaniem cytowanych przez "GW" mieszkańców wsi, ksiądz chciał umrzeć. Ponoć mówił, że jest przygotowany na śmierć.
Duchownego obciążały zeznania dwóch pokrzywdzonych, oskarżających go o molestowanie. Taki właśnie zarzut postawiła Bogusławowi P. prokuratura. Ksiądz miał się dopuścić tego przestępstwa przed 10 laty, gdy był proboszczem w miejscowości Turka pod Lublinem.
Prokuratura domagała się aresztowania duchownego, przypominając, że Bogusław P. odpowiada równocześnie w innym procesie, dotyczącym molestowania ministranta w Niemczech. Sąd nie zgodził się jednak na areszt.