Raport - sygnowany przez ówczesnego szefa komisji weryfikacyjnej WSI Antoniego Macierewicza, a ujawniony w lutym 2007 r. przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego - wymieniał Suboticia wśród współpracowników WSI w świecie mediów, współpracujących w zakresie działań wykraczających poza sprawy obronności.
Subotic pozwał MON do sądu, żądając przeprosin. Wiele razy przyznawał, że w 1984 r. podpisał zobowiązanie do współpracy z wywiadem wojska PRL, ale dotyczyło to tylko ewentualnej przyszłej współpracy co do Bałkanów (skąd pochodzi jego ojciec), do czego nie doszło, bo ostatecznie nie wyjechał tam jako korespondent TVP. Zapewniał, że jedyny kontakt z utworzonymi w 1991 r. WSI miał w 1992 r., gdy bezskutecznie próbowano go zwerbować, powołując się na jego związki z wywiadem wojskowym PRL.
W 2011 r. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych powoda. Wszystkie informacje w raporcie o powodzie są w pełni prawdziwe; nie ma tam żadnych przekłamań - uzasadniała wyrok sędzia Iwona Wiktorowska. Dodała, że "dowody potwierdzają, że WSI, przynajmniej potencjalnie, mogły skorzystać z jego usług".
Subotic złożył apelację. W czwartek SA zmienił częściowo wyrok SO i nakazał MON opublikowanie w "Gazecie Wyborczej" i "Rzeczypospolitej" przeprosin za naruszenie dóbr osobistych powoda - godności i dobrego imienia - przez bezpodstawne umieszczenie go w raporcie jako niejawnego współpracownika WSI. Zarazem SA oddalił apelację co do żądania przeproszenia Suboticia na antenie telewizyjnej oraz co do żądania zakazania dalszego naruszenia jego dóbr.
Jak powiedziała PAP rzeczniczka SA sędzia Barbara Trębska, w ocenie SA brak było materiału dowodowego dla ustalenia, że powód był tajnym współpracownikiem WSI. SA podkreślił, że z zeznań oficera prowadzącego oraz powoda wynika, że za czasów PRL nie zlecano mu żadnych zadań w ramach zadeklarowanej współpracy z wywiadem. Gdy po 1989 r. proponowano mu zaś współpracę z WSI, zdecydowanie odmówił - dodała sędzia.
Podkreśliła, że sam Macierewicz, którego SO chciał przesłuchać jako świadka, wielokrotnie nie stawiał się na rozprawy i SO w końcu zaniechał jego przesłuchania.
Trwa proces cywilny, jaki Subotic wytoczył "Gazecie Polskiej" za podanie przez nią w 2006 r., jakoby był on agentem WSI oraz by miał wpływ na program TVN z 2006 r., gdzie ujawniono słynne nagrania rozmów posłanki Samoobrony Renaty Beger z politykami PiS. W procesie tym Macierewicz zeznał, że ze znanych mu materiałów sprawy wynika, że Subotic był tajnym współpracownikiem służb specjalnych wojska PRL, a współpraca miała trwać także po powstaniu WSI.
"GP" napisała, że Subotic od 1984 r. współpracował z wojskowymi służbami PRL, a od około 1993 r. - z WSI. Oficerem prowadzącym Suboticia był Konstanty Malejczyk, były szef WSI, później związany z Samoobroną i Andrzejem Lepperem - podano. Subotic zaprzeczał, by był agentem WSI oraz by manipulował programem TVN.
Trwa kilkanaście procesów wytoczonych MON przez osoby z raportu. Do sądów wpłynęło w sumie 26 pozwów; MON przeprosiło już kilkanaście osób. Według MON łączna szacunkowa kwota kosztów resortu z tego tytułu wyniosła kilkaset tys. zł.
Od 2007 r. warszawska prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków przy tworzeniu raportu i zniesławienia osób w nim wymienionych. Przygotowała wniosek o uchylenie immunitetu poselskiego Macierewiczowi - Prokuratura Generalna zwróciła go Prokuraturze Apelacyjnej w Warszawie do uzupełnienia.
Ostatnio warszawski sąd skazał Macierewicza prawomocnie na 10 tys. zł grzywny w prywatnym procesie karnym wytoczonym mu przez ITI za jego słowa, że jeden z założycieli koncernu Mariusz Walter miał związki z wojskowymi służbami specjalnymi PRL oraz o finansowaniu ITI ze środków FOZZ.