Samolot uderzający w ziemię do góry kołami rozpada się na pięć, może sześć większych części, a nie na całą masę drobnych kawałków – twierdzi prof. Wiesław Binienda z Uniwersytetu w Akron, który badał katastrofę smoleńską i którego ustalenia powołuje się Antoni Macierewicz.

Reklama

Ekspert w rozmowie z „Gazetą Polską Codziennie” mówi o dowodach, które – jego zdaniem – wskazują na zamach bombowy na pokładzie samolotu rozbitego 10 kwietnia 2010 roku.

Niezależnie od tego, czy kadłub upada obrócony do góry kołami, czy odwrotnie, nie jest możliwe, by ściany i sufit kadłuba zostały wywinięte tak, jak widać na zdjęciach wraku ze Smoleńska – przekonuje prof. Binienda. Jak dodaje, symulacje, jakie przeprowadził, wskazują na eksplozję wewnątrz samolotu i w jej efekcie takie właśnie uszkodzenia kadłuba.

Na wybuch przed upadkiem wskazuje jeszcze jedno – fakt, że ciała były nagie. Pęd powietrza i siła uderzeniowa powstające przy wybuchu powodują zerwanie z ludzi ubrania – tłumaczy.

Prof. Wiesław Binienda na łamach „GPC” apeluje do członków komisji Jerzego Millera, która badała katastrofę i nie dopatrzyła się w niej zamachu, do konfrontacji i pojawienia się na organizowanej we wtorek w Warszawie konferencji w sprawie okoliczności i przyczyn upadku tupolewa.