Ksiądz Wojciech Lemański opuszcza plebanię w Jasienicy. Duchowny, który półtora tygodnia temu został odwołany przez ordynariusza diecezji warszawsko-praskiej Henryka Hosera, podporządkował się dekretowi arcybiskupa. Liczy jednak, że odwołanie, które złożył, zostanie pozytywnie rozpatrzone i wróci do parafii.
Jestem zmęczony, czas odpocząć - mówił ksiądz Wojciech Lemański podczas porannej mszy i deklarował, że opuści parafię.
Proboszcz z Jasienicy ogłosił wiernym wynik wczorajszych pięciogodzinnych rozmów z przedstawicielami kurii. Przekazał, że zachowuje urząd proboszcza, ale zgodnie z prawem parafię musi objąć administrator. Zapewnił, że zrobi wszystko, by administrator mógł pełnić posługę bez zbędnych emocji. Sam ksiądz Lemański pozostanie w trzech pokojach na plebanii, ale nie będzie tam mieszkał, a jedynie przechowa tam swoje rzeczy. Odwołany proboszcz nie przeniesie się do Domu Księży Emerytów, co zaproponowała mu kuria. Czasowo zamieszka u zaprzyjaźnionego księdza na innej plebanii.
Ksiądz Wojciech Lemański dodał, że zgodnie z umową będzie mógł odwiedzać wiernych w Jasienicy. Jeśli otrzyma prośbę odprawienia mszy, to ją odprawi.
Wierni niechętnie komentowali porozumienie między proboszczem a przedstawicielami kurii. Zgodnie z prośbami proboszcza, trzymali nerwy na wodzy. Ale zapewniali, że swojego proboszcza znajdą, gdziekolwiek by został przeniesiony. Wierni mają wciąż nadzieję, że ks. Lemański ostatecznie do nich wróci.
W piątek ksiądz Lemański ma wspólnie z nowym administratorem odprawić mszę świętą. Administrator ma zostać oficjalnie przedstawiony wiernym w niedzielę.
Jasienicki proboszcz dodaje, że na razie nie wiadomo, ile potrwa rozpatrzenie jego odwołania od decyzji biskupa o usunięciu go z urzędu, ale liczy na to, że wróci na stałe.
Arcybiskup Henryk Hoser odwołał księdza Lemańskiego dekretem z 5 lipca, zarzucając mu brak szacunku i posłuszeństwa biskupowi diecezjalnemu oraz nauczaniu biskupów w Polsce w kwestiach bioetycznych. Probostwo w Jasienicy wygasło duchownemu w niedzielę wieczorem. Ksiądz Lemański początkowo sprzeciwiał się opuszczeniu plebanii w Jasienicy, twierdząc, że na czas rozpatrywania jego odwołania od decyzji biskupa, jego dekret ulega zawieszeniu.