Falę komentarzy wywołały słowa Władysława Bartoszewskiego, wypowiedziane w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Były powstaniec i więzień Auschwitz stwierdził, że po raz pierwszy zastanawia się nad tym, czy pójść 1 sierpnia o "Godzinie W" na Powązki pod pomnik Gloria Victis. Teraz przyznał, że zdecydował się jednak wziąć udział w uroczystościach. Nie zmienił jednak zdania na temat grupy osób, które od kilku lat zakłócają przebieg obchodów buczeniem i gwizdami - wciąż określa ich mianem "motłochu".
Jak przyznał, w chwili wybuchu Powstania Warszawskiego miał 22 lata. A dziś, jako 91-letni człowiek, rozumie coraz mniej. - Wydawało mi się, że wykluczone jest, aby groby powstańcze, groby żołnierzy, aleje zasłużonych mogły być widownią jakichkolwiek manifestacji politycznych. Nigdy by mi nie przyszło do głowy, by spojrzeć na groby moich kolegów powstańców z punktu widzenia tego, jak oni by głosowali w wyborach do parlamentu, albo jakie poglądy wyznawaliby w sprawach społecznych, gospodarczych, ubezpieczeniowych. Przecież tak się dzieje. To nonsens - powiedział w TVP Info prof. Władysław Bartoszewski.
Zwrócił uwagę, że wśród buczących i gwiżdżących są ludzie stosunkowo młodzi. - Nie widzę wśród nich ludzi w wieku powyżej 50 lat, którzy mieliby jakikolwiek stosunek do tamtych wydarzeń z perspektywy własnych doświadczeń. Widzę ludzi, którzy na sygnał buczą. To bolesne - stwierdził Bartoszewski.
Tymczasem na Twitterze pojawiła się inicjatywa, by podczas uroczystości pod pomnikiem Gloria Victis "motłoch" odwrócił się tyłem do Bartoszewskiego.
Zamiast buczyć dając pretekst do miesięcznego jęczenia w TV, odwrócić się tyłem do Bartoszewskiego. Niegłupie @MonikaSteczkow
— SamuelPereira (@Samueljrp) August 1, 2013
Pomysł z odwrocaniem się od Bartoszewskiego dobry - pogarda zamiast agresji.
— Paweł Rybicki (@Rybitzky) August 1, 2013
@Rybitzky Oj młodzi, młodzi!!! Myślałem, że nas wszystkich uczono szacunku dla starszych. Im więcej wolno. Nie widzicie tego po Rodzicach?
— Stanisław Koziej (@SKoziej) August 1, 2013
@SKoziej Chce Pan powiedzieć, że Bartoszewski nie jest już do końca świadomy tego, co mówi? To by wiele wyjaśniało.
— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) August 1, 2013
Komentarze(263)
Pokaż:
Okazuje się, że niemieccy dowódcy nadzorujący mordowanie powstańców w Warszawie bardzo często robili później błyskotliwe kariery i do końca swoich dni żyli w dostatku i luksusach.
Jak wynika z przygotowanego przez dziennik „Fakt” zestawienia, niemieccy oprawcy, którzy z zimną krwią mordowali powstańców walczących o wolną Polskę w przeważającej większości nigdy nie odpowiedzieli za swoje zbrodnie. Często po wojnie robili kariery i jako otoczeni szacunkiem społeczeństwa prawnicy czy sędziowie pławili się w luksusach.
Na przykład dowódca grupy stworzonej specjalnie do pacyfikacji Powstania Warszawskiego gen. SS Erich von dem Bach-Zelewski nigdy nie odpowiedział za zbrodnie na Polakach. Choć został aresztowany przez Amerykanów i w Norymberdze przyznał się do osobistego udziału w pacyfikacji powstania ostatecznie został skazany jedynie za zabójstwo kilku komunistów w „Noc Długich Noży”.
Szokująca jest także historia ppłk. SS Lidwiga Hahna, który jako dowódca Służby Bezpieczeństwa i Gestapo w Warszawie dowodził obroną dzielnicy policyjnej w Śródmieściu Południowym. Jego podwładni na jego rozkaz przeprowadzali masowe egzekucje polskich cywilów, a Hahn został za to... odznaczony Krzyżem Żelaznym. Z kolei po wojnie zrobił karierę w firmach ubezpieczeniowych. Choć nigdy nie ukrywał swojej przeszłości i zawsze pracował pod swoim nazwiskiem przez wiele lat unikał odpowiedzialności. Dopiero w 1975 roku skazano go na dożywocie. W więzieniu nie przebywał jednak długo, ponieważ ze względów zdrowotnych zwolniono go już w 1983 roku.
Do stanowiska prokuratora generalnego RFN dotarł z kolei Wolfgang Fränkel , który jako prokurator i sędzia III Rzeszy skazywał na śmierć wielu Polaków wywożonych na przymusowe roboty. Jedyną karą, którą musiał ponieść Fränkel była konieczność odejścia na wcześniejszą emeryturę, gdy na jaw wyszły dokumenty dotyczące jego wcześniejszej działalności w czasie II wojny światowej.
Najbardziej spektakularną karierę zrobił z kolei Hans Globke, twórca faszystowskich ustaw rasowych. Po zakończeniu wojny został on sekretarzem stanu u kanclerza Konrada Adenauera i określany był mianem szarej eminencji całego urzędu kanclerskiego, którego za każdym razem brał w Adenauer brał w obronę.
POcałuj go mw tyłek !