Media pisały przed laty o "aferze", o "przekręcie". Tego typu stwierdzenia nie znalazły żadnego oparcia w materiale dowodowym. Oskarżeni działali w granicach prawa. Zarzucanie im, że podpisali umowę, a potem ją realizowali, to tak jakby winić prezydenta za to, że podpisał ustawę uchwaloną przez ustawodawcę - cytuje uzasadnienie wyroku tvp.info.
Czterej byli urzędnicy: były burmistrz Jan W. i jego zastępcy: Jerzy G., Wojciech S., Bogdan M. odpowiadali m.in. za niedopełnienie obowiązków, przekroczenie uprawnień i niegospodarność, czyli narażenie publicznej kasy na znaczne straty.
Sędzia Radosław Tukaj z Sądu Rejonowego dla Warszawy Śródmieścia stwierdził, że choć część zarzutów przedawniła się już w lutym 2011 r., to "skoro nie ma winy, to powinno być uniewinnienie".
Byli urzędnicy nie kryli zadowolenia z wyroku. - Czekaliśmy na to rozstrzygnięcie ponad 9 lat. Od początku mówiliśmy, że nie było żadnej afery - powiedział jeden z byłych samorządowców.
Sprawa dotyczy jednego z najbardziej znanych warszawskich centrów handlowych - Złotych Tarasów. W 1998 r. powstała miejsko-prywatna spółka, do której miasto w 2001 r. wniosło aportem atrakcyjny grunt przy Dworcu Centralnym. Zdaniem prokuratury, wartość działki została zaniżona nawet o 100 mln zł, a ponadto gruntu nie można było zbyć, ponieważ roszczenia do tego terenu mieli spadkobiercy dawnych właścicieli, o czym - według śledczych - samorządowcy dobrze wiedzieli.