Jest on jednym z dwóch mężczyzn zatrzymanych dziś rano w Trójmieście na polecenie Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. TVN24 nieoficjalnie donosi, w tej sprawie zatrzymano w sumie 5 osób.
Według informacji tvn24.pl, sprawa dotyczy wydarzeń z 2014 roku. TVN24 dodaje, że Marcin D. jest podejrzewany między innymi o kierowanie gangiem.
Wyłudzenia na wielką skalę
Potwierdzam fakt zatrzymania Marcina D., Wiktora D., Katarzyny M. i Beaty W.. Wśród zatrzymanych jest osoba niepełnosprawna i adwokat. Ma to związek ze śledztwem, które dotyczy wyłudzenia środków publicznych na kwotę ponad 13 milionów złotych - oświadczył Piotr Kosmaty, rzecznik krakowskiej Prokuratura Apelacyjnej. Trójmiejski adwokat został zatrzymany pod zarzutami oszustwa i prania brudnych pieniędzy.
13 milionów złotych pojawiające się w tej sprawie to kwota, jaką zatrzymane osoby miały wyprowadzić z Państwowego Funduszu Osób Niepełnosprawnych. Według śledczych, grupa przestępcza wyłudzała środki na osoby niewidome i słabowidzące.
Portal tvn24.pl ustalił, że zatrzymany w tej sprawie Wiktor D. jest biznesmenem z Krakowa i kuzynem Marcina D., z którym kilka lat temu trójmiejski adwokat założył firmę Financial Brothers.
Marcin D. przez wiele lat był związany z Martą Kaczyńską, córką prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Marii Kaczyńskiej. Obecnie toczy się ich sprawa rozwodowa. W sprawę, przez którą adwokat został zatrzymany, jest jednak zamieszana jego obecna partnerka, z którą D. prowadzi interesy. Wspólnie kierują firmą zajmującą się kupnem i sprzedażą nieruchomości, handlują również energią elektryczną i paliwami gazowymi.
Trójmiejski adwokat i mąż Marty Kaczyńskiej jest postacią o tyle znaną, co kontrowersyjną. Syn prominentnego działacza SLD, o którym "Polska The Times" pisała, że był współpracownikiem komunistycznej bezpieki, były kandydat na radnego z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej i mało znany prawnik - do czasu wejścia do prezydenckiej rodziny. Agresywny wobec dziennikarzy, których obrażał, a nawet atakował fizycznie. W czasie jednej z awantur wybił fotoreporterowi szybę w samochodzie.
Kontrowersyjne ułaskawienie
Jednak jego działania były przedmiotem zainteresowania nie tylko prasy kolorowej. Okręgowa Rada Adwokacka oraz warszawska prokuratura przyglądały się sprawie ułaskawienia, w które zaangażowany był trójmiejski mecenas. Pisma o zastosowanie prawa łaski wobec Adama S, mężczyzny siedzącego w więzieniu w Kwidzynie Marcin D. słał do swego teścia, czyli Lecha Kaczyńskiego, który z racji pełnienia urzędu prezydenckiego miał prawo wydawania ułaskawień.
Jak donosił "Dziennik Bałtycki", D. zainkasował za swoje usługi 25 tysięcy złotych.
Co w tej sprawie jest interesujące, to fakt, że dokumenty dotyczące ułaskawienia zaginęły. Zachowały się tylko ich szkice. Nie ma wniosków podpisanych przez uprawnione do tego osoby oraz brak śladu po dokumentacji w Kancelarii Prezydenta wskazywały na poważne nieprawidłowości w otoczeniu Lecha Kaczyńskiego. Prokuratura badała udział w tej sprawie ówczesnego prezydenckiego ministra, Andrzeja Dudy, jednak umorzyła śledztwo. "Ostatnią osobą, która miała je w ręku, był Andrzej Duda" - mówił Krzysztof Łaszkiewicz, sekretarz stanu w Kancelarii Prezydenta w latach 2010-2015, którego wypowiedź przytaczał "Dziennik Bałtycki".