"Panie Prezydencie, lud Poznania domaga się zmian" – zaczyna swoje pismo Michał Boruczkowski, radny PiS z Poznania. A następnie opisuje, jak ma funkcjonować ten rynek. Młode osoby mają by wypatrywane przez łowców organów "znajdując się na dworze, w odosobnieniu, są chwilowo usypiane i jest pobierana ich krew, celem badania, czy dana osoba jest zdrowa".
Co się z nimi dzieje dalej? "Po wybudzeniu , te osoby znajdują na swoim ciele kropkę od igły", a już po potwierdzeniu, że nie są chore, po pewnym czasie mają być porywane i "są wycinane im niektóre organy wewnętrzne na sprzedaż".
W końcowej części pisma radny PiS z Poznania wypytuje, jakie kroki podjął w tej sprawie prezydent Poznania i czy wie, jak duża jest skala tego zjawiska.
- To jest normalne działanie radnego. Dostajemy sygnały od mieszkańców i na nie reagujemy, to nie jest nic nadzwyczajnego. Słyszymy co jakiś czas o zaginięciach, jak ostatnio na przykład Ewy Tylman. Takie informacje niepokoją i nie powinny zostać bez reakcji – tłumaczy w tvn24.pl zainteresowanie tematem Michał Boruczkowski.
Innego zdania jest Tomasz Lipiński z PO. - To nie jest kryptoreklama kabaretu Łowcy B., tylko autentyczna interpretacja radnego – komentuje.
Radny PiS nie zamierza się jednak poddawać: - Ja się nie boję krytyki. Funkcją radnego jest dbać o swoich mieszkańców.
Policja i straż miejska zaprzeczają, "że nie odnotowały podobnych działań na przestrzeni lat".