Sąd postanowił umorzyć postępowanie, ponieważ sprawca w chwili zarzucanych mu czynów był osobą niepoczytalną - powiedział PAP rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Szczecinie sędzia Michał Tomala. - Sąd zastosował także wobec mężczyzny środek zabezpieczający w postaci umieszczenia w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym na czas nieokreślony - dodał.
Jak powiedział Tomala, "Sąd uznał, w oparciu o opinie biegłych psychiatrów i psychologa, że pozostawienie podejrzanego na wolności mogłoby spowodować, że w przyszłości dopuściłby się on podobnych zachowań, które cechuje znaczna społeczna szkodliwość".
Mężczyzna będzie przebywał w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym, będzie poddawany "zabiegom leczniczym" - poinformował Tomala. Co pół roku lekarze będą informować sąd o stanie zdrowia M.
Może zdarzyć się tak, że mężczyzna opuści zakład psychiatryczny po pół roku, ale może zdarzyć się też tak, że ten środek będzie stosowany dożywotnio - powiedział Tomala pytany, czy M. może opuścić zakład. Jak dodał, "wszystko zależy od tego, jak będzie przebiegał proces leczniczy i jaka będzie prognoza, co do tego, aby on w przyszłości zachowywał się zgodnie z prawem i nie popełniał czynów zabronionych".
Orzeczenie sądu jest nieprawomocne.
Śledztwo wykazało, że M. w 2014 r. został skazany przez Sąd Koronny w Leeds (Wielka Brytania) za popełnienie podobnego przestępstwa. W miejscowości Huddersfield uprowadził on małą dziewczynkę. Za to przestępstwo przez przeszło pół roku przebywał w angielskim więzieniu, skąd został deportowany na początku 2015 r. do Polski.
Podejrzany nie przyznał się do zarzucanych mu czynów. Podczas śledztwa tłumaczył, że jego zamiarem nie było uprowadzenie 10-letniej Mai, lecz jedynie przejażdżka samochodem, która przeciągnęła się w wyniku awarii samochodu.
Podczas poszukiwań dziewczynki po raz pierwszy w Polsce uruchomiono system Child Alert, stosowany w szczególnych i skomplikowanych przypadkach zaginięcia dzieci. Zakłada on jak najszybsze rozpowszechnianie informacji o zaginionym dziecku.