Zdobyliśmy przykładowe umowy wystawiane przez dwie działające w Polsce firmy. Na ich podstawie Ukraińcy wykonują u nas pracę. Wniosek jest dramatyczny: część osób zatrudniana jest w warunkach faktycznego wyzysku. Ich praca jest regulowana zasadami przeniesionymi wprost z pańszczyźnianego folwarku.

Reklama

Na podstawie przykładów, które zebraliśmy, można stwierdzić, że wszelkie koszty pracy obciążają pracowników. Podobnie jest z odpowiedzialnością i restrykcjami. Ukraińcy pracują często na umowach o dzieło, od których nie są płacone składki na ubezpieczenia społeczne, i w ramach innych umów cywilnoprawnych.

Oto konkretne zapisy:

Umowa może być rozwiązana przez pracownika z trzymiesięcznym terminem wypowiedzenia. Za jego niedotrzymanie zatrudnionemu grozi kara w wysokości 1 tys. zł dziennie. Zatrudniająca go firma może za to rozwiązać umowę z dnia na dzień bez uprzedzenia.

Reklama

Jeśli pracownik nie uprzedzi o nieobecności w pracy co najmniej dwa dni przed tym faktem, grozi mu kara w wysokości 100 zł.

Jeśli pracownik dopuści się kradzieży, innego przestępstwa, działania na szkodę pracodawcy lub jego kontrahenta, zapłaci karę w wysokości 3 tys. zł. Taka sama kara dotyczy działania mogącego naruszyć dobre imię firmy, w której wykonywana jest praca. Umowa zakłada, że dla stwierdzenia okoliczności takiego zdarzenia nie jest konieczne wszczęcie postępowania karnego. W praktyce decyduje widzimisię pracodawcy.

Reklama

Pracownik jest zobowiązany do bezwzględnego zachowania w tajemnicy informacji dotyczących pracodawcy i jego kontrahentów. To bardzo ogólna klauzula, która teoretycznie może nawet dotyczyć samego faktu zatrudnienia. W razie naruszenia tego punktu kara wynosi 5 tys. zł.

Przewidziana jest również kara 500 zł za nieobecność pracownika bez ważnego powodu.

Jedna z umów, które zdobyliśmy, to umowa cywilnoprawna zawarta na sumę 2,1 tys. zł brutto, czyli nieco ponad 1,5 tys. zł na rękę, ale wszelkie koszty ubezpieczeń czy nawet przelewów bankowych obciążają pracownika. Do tego w umowie jest kilka zapisów pozwalających w praktyce wypłatę zmniejszyć do zera. Takie przypadki się zdarzają. W jutrzejszym Magazynie DGP opisze je Mira Suchodolska.

Ukraińcy: wyzysk i praca ponad siły

Sygnały dotyczące nieprawidłowości na rynku pracy w związku z zatrudnianiem pracowników z Ukrainy niepokoją uczciwych przedsiębiorców. Wielu z nich zatrudnia pracowników zza wschodniej granicy, ale na zasadach kodeksu pracy lub opłacając ubezpieczenia społeczne. Dla nich nierzetelne firmy zatrudniające imigrantów zarobkowych na umowy o dzieło lub w innych formach dających możliwość obniżania poziomu wypłacanych wynagrodzeń stanowią dużą konkurencję. Podobnie jak dla polskich pracowników problemem jest podaż pracy nieobciążonej ustawowymi kosztami.

Do niedawna, gdy pracowników z Ukrainy było mniej i struktura ich zatrudnienia była inna, bo większość trafiała do rolnictwa, problem był dużo mniejszej wagi. Teraz tego typu zatrudnienie pojawia się w dużych zakładach przemysłowych czy przetwórczych, które zamiast same zatrudniać, płacą firmom dostarczającym pracowników na linie produkcyjne lub do obsługi hal. Ponieważ często zatrudniają na umowy o dzieło, są w stanie zaoferować pracownika o jedną czwartą taniej niż ci, którzy płacą od niego pełne składki od umowy o pracę. Do tego zdarza się, że praca trwa 12 godzin lub więcej i zajmuje 6 dni w tygodniu. – Niestety, praktyką stało się, że sąsiedzi zza wschodniej granicy są tanią siłą roboczą i są wykorzystywani przez pseudopracodawców, którzy psują renomę uczciwym firmom. Tworzenie dla nich odrębnych warunków pracy urąga godności człowieka – mówi poseł PiS Jan Mosiński. To prowadzi do zjawiska dumpingu płacowego, co uderza w nasz rynek pracy.

Jest także jeszcze jeden aspekt tego zjawiska. Chodzi o składki na ubezpieczenia społeczne. Jak szacuje resort pracy, około 800 tys. osób przyjeżdża na pobyt czasowy lub stały i pracuje zarobkowo. Ale Ukraińców zarejestrowanych w ZUS było w ub.r. tylko 177 tys. Czyli reszta nic do ZUS nie odprowadza. Na pewno część z nich zatrudniana jest na czarno, część na umowach o dzieło, od których nie płaci się składek. Ale to niezgodne z prawem pracy – trudno zatrudnienie na budowie czy przy taśmie produkcyjnej uznać za umowę o dzieło. Zajęcia te powinny być kwalifikowane jako umowa o pracę.

Do tej pory był kłopot z kontrolą tego typu zjawisk z powodu ich rozproszenia. Legalnością pobytu zajmowała się Straż Granicza, ZUS opłacaniem składek na ubezpieczenia społeczne, a Państwowa Inspekcja Pracy sprawdzaniem, czy wykonywane zajęcie podpada pod kodeks pracy czy nie. Informacje między tymi instytucjami były wymieniane raz na kwartał. Teraz to ma się zmienić. – Zamierzamy stworzyć informatyczną platformę informacji o kontrolowanych podmiotach pozwalającą na szybką reakcję w przypadku wykrycia nieprawidłowości – mówi rzecznik ZUS Wojciech Andrusiewicz.

Trudno stwierdzić, jaka jest skala tego typu nadużyć. Nieprawidłowości związane z zawieraniem umów, na podstawie których cudzoziemcy pracowali w Polsce, już wcześniej stwierdzała Państwowa Inspekcja Pracy. Wśród kontroli przeprowadzonych w I połowie 2016 r. (dane za cały rok nie są jeszcze dostępne) stwierdzono, że 8 proc. cudzoziemców było zatrudnionych na innych stanowiskach albo miało inne warunki pracy niż określone w umowach. W ogóle bez umów pracowało kolejne 8 proc. Większość nieprawidłowości – bo blisko 90 proc. – stanowiła praca bez wymaganego zezwolenia.

Inspekcja wymienia też branże, w których stwierdzono najwięcej przypadków nielegalnego zatrudnienia. Dominują usługi administrowania i wspierania działalności – prawie 51 proc. wszystkich przypadków. To dziedzina, w której klasyfikowane jest np. sprzątanie – ale również działalność agencji pracy tymczasowej. Na drugim miejscu znalazło się budownictwo (28 proc. spraw), a na trzecim przetwórstwo przemysłowe (prawie 8 proc.).

Maciej Bukowski, ekonomista z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, prezes think tanku Wise Europa, mówi, że nadużyciom na rynku pracy wobec cudzoziemców może sprzyjać model imigracji, jaki obecnie dominuje w Polsce. Głównym celem przyjeżdżających, zwłaszcza tych ze Wschodu, jest praca dorywcza. Pobyt w Polsce traktują jako tymczasowy, choćby z uwagi na wyboistą ścieżkę do uzyskania prawa stałego pobytu. Ich podejście do zatrudnienia jest podobne: nie są zainteresowani płaceniem miejscowych podatków i składek emerytalnych, które dałyby im jakąkolwiek emeryturę w przyszłości, tylko tym, by jak najwięcej zarobić. – Taki pracownik woli pozostać w szarej strefie i zgodzić się na gorsze warunki od uzyskiwanych przez Polaków. Czas pobytu w Polsce chce wykorzystać maksymalnie, a więc pracuje dużo i ciężko – mówi Maciej Bukowski. Dodaje, że to naturalne przy tego typu imigracji: Polacy wyjeżdżający na Zachód zachowują się podobnie. Gdyby cudzoziemcy mogli łatwiej osiedlać się w Polsce na stałe, wówczas ich podejście do zatrudnienia by się zmieniło. Pocieszające, że nad takim kierunkiem strategii migracyjnej pracuje rząd.