Poinformował o tym PAP rzecznik łódzkiej prokuratury Krzysztof Kopania. Przypomniał, że zdarzenie, które doprowadziło do przedstawienia kobiecie zarzutów miało miejsce we wtorek na terenie dzielnicy Łódź–Bałuty.
Jak wynika z ustaleń śledczych i policji 35–latka zajmowała się trójką swoich dzieci będąc w stanie nietrzeźwości. W chwili zdarzenia najstarsze dziecko, 7–letnia córka, znajdowało się na zewnątrz budynku. W pewnym momencie dziewczynka zauważyła wypadającego z okna jej 2–letniego braciszka. W mieszkaniu w tym czasie znajdowała się kobieta i jej trzecie dziecko - 5-letni syn.
2–latek trafił do szpitala. Doznał złamania nogi i obrażeń wewnętrznych, zwłaszcza klatki piersiowej. Jego stan lekarze określają jako średnio ciężki.
Gdy policjanci pojawili się w mieszkaniu, kobieta była w stanie nietrzeźwości. Stężenie alkoholu w jej organizmie określono na poziomie około 1,3 promila. Gdy doszło do tragedii ojciec dzieci był w pracy. Gdy wrócił do domu, okazało się, że także on jest nietrzeźwy, a stężenie alkoholu w jego organizmie wyniosło 2,5 promila.
W sprawie trwają przesłuchania świadków. Rodzina pozostawała pod dozorem kuratora, w związku z ograniczeniem władzy rodzicielskiej w stosunku do dwojga starszych dzieci.
Jak informuje prok. Kopania, jednoznaczna ocena skutków zdrowotnych wypadku możliwa będzie w późniejszym czasie - musi minąć 7 dni, by powołany w sprawie biegły mógł stwierdzić, czy dziecko doznało obrażeń, które naruszyły czynności narządów ciała na czas powyżej 7 dni.
W środę kobieta usłyszała zarzuty dotyczące narażenia dzieci znajdujących się pod jej opieką, na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu i doprowadzenia do powstania u jednego z nich obrażeń ciała.