Podczas zakupów pani premier nikt nie przepuszcza w kolejce, do stoiska z mięsem jak wszyscy musi stać kolejce - relacjonuje reporterka "Polityki".
Do sklepu Beata Szydło przyjeżdża w towarzystwie ochrony, ale własnym samochodem, często w towarzystwie mamy, która w sklepie kupuje "Gazetę Wyborczą", bo "jest najgrubsza" i "dobra na podpałkę".
Sołtys z sąsiedniej wsi mówi, że po tym wypadku z seicento w Oświęcimiu, to trudno mieć zaufanie do rządowych kierowców. Ludzie w mieście mówią, że to "na sto procent była ich wina, a nie tego chłopaka".
W samych Brzeszczach ludzie są podzieleni i żywią do Szydło skrajne uczucia. - Dla mnie to taka pokazówka, że po Brzeszczach sama prowadzi samochód - mówią jedni. Inni są dumni, że tak wysoko zaszła.
Gdy została premierem i powitał ją z ambony proboszcz parafii w Przecieszynie, nikt nie bił braw. Proboszcz żali się, że nie wszyscy w parafii są "za Beatką". - Są za Komorowskim, są za Niemcami i są czerwoni. Za dobrze im się tu z tej kopalni żyje i zapominają, że to Beatka im ją uratowała - narzeka.
Jesteśmy najbezpieczniejsza parafią w Polsce dzięki chłopakom z BOR. Beatka ma tu swoje stałe miejsce - mówi z duma. Parafianki opowiadają, że premier zawsze przyjmuje komunię. Mąż Edward podobno już nie jest taki pobożny, ale zawsze jest w kościele obok żony.
Zdzisław Filipek, obecnie prezes Tauron Wydobycie, spółki do której należy Kopalnia Węgla Kamiennego Brzeszcze, to kolega Beaty Szydło jeszcze z podstawówki. - Beata to kumpela, nie szefowa, nie liderka. Która ma ochotę rządzić. Równy druh - mówił o niej jeszcze przed awansem na prezesa państwowej spółki. O nim mówią, że jest najwierniejszym rycerzem beaty - pisze "Polityka". To on przed laty wciągnął Beatę Szydło w wyborach samorządowych na listy AWS. Potem oboje trafili do PiS.
Według mieszkańców, Beata Szydło nigdy tak naprawdę z Przecieszyna nie wyjechała. Choć od prawie dwóch lat jest premierem, to prawie w każdy weekend przyjeżdża do rodzinnej wsi. Bo jak twierdzą sąsiedzi, tylko tu jest naprawdę sobą.