Na początku listopada pisaliśmy, że legendarny żaglowiec ma nieszczelny kadłub oraz że w czasie rejsu szkoleniowego w 2009 r. studenci Akademii Morskiej zostali wykorzystani do malowania tzw. przestrzeni zamkniętych na statku, a więc prac zagrażających ich życiu i zdrowiu.

Reklama

Nasze informacje odnośnie nieszczelności w rejonie między nadbudówkami a pokładem potwierdziły się w specyfikacji remontowej statku, którą Akademia Morska ogłosiła przy okazji przetargu na odnowienie statku. Żaglowiec ma przejść generalny remont przed planowanym na przyszły rok „Rejsem Niepodległości”, który uczci stulecie odzyskania niepodległości przez Polskę. Patronat nad tym wydarzeniem objęła ówczesna premier, Beata Szydło. We wspomnianej specyfikacji znalazł się fragment o odnowieniu rejonu nadbudówek, w tym uszczelnianiu pokładu.

Teraz nasze informacje w sprawie malowania przestrzeni zamkniętych przez studentów zweryfikuje Prokuratura Okręgowa w Gdańsku. "Uprzejmie informuję, że po zapoznaniu się z treścią artykułu prasowego (…) dotyczącego "Daru Młodzieży", w tym rejsu szkoleniowego dla studentów z 2009 roku, Prokurator Okręgowy w Gdańsku podjął decyzję o procesowym zweryfikowaniu przedstawionych w nim nieprawidłowości" - czytamy w liście, który dostaliśmy z gdańskiej prokuratury.

Na ślad wymienionego rejsu wpadliśmy, tropiąc sprawę występowania na „Darze Młodzieży” nieszczelności. Nasi informatorzy przekazali nam dowody, w tym fotografie wykonane w czasie feralnej wyprawy, a także książeczkę żeglarską jednego z uczestników Szkolenia. Potwierdza ona, że kapitanem w czasie tego rejsu był prof. Henryk Śniegocki, prorektor do spraw morskich Akademii Morskiej. To o tyle istotnie, że w rozmowie z nami prof. Śniegocki zaprzeczył, by w tamtym okresie miał cokolwiek wspólnego ze statkiem. Kiedy ujawniliśmy, że mamy dowody, że było inaczej, wytłumaczył, że chodziło mu o to, że w 2009 r. sprawował funkcję dziekana do spraw studenckich, a nie prorektora do spraw morskich, pod którego pieczą znajdują się sprawy „Daru”. Prof. Śniegocki twierdził także, że malowanie przestrzeni zamkniętych przez studentów na pewno nie miało miejsca. Na to jednak też mamy dowody w postaci fotografii zrobionej w czasie zdarzenia.

Zdjęcie, po uprzednim zabezpieczeniu anonimowości studentów, pokazaliśmy wieloletniemu kapitanowi żeglugi morskiej. Był przerażony. - Jeśli zrobiłbym coś takiego, niechybnie straciłbym pracę - powiedział. Podkreślił także, że prace w przestrzeni zamkniętej na statku są bardzo niebezpieczne i podlegają ścisłym procedurom. Tymczasem studenci nie mieli nawet odpowiednich strojów (jeden z nich zresztą zatruł się oparami). Fotografię okazaliśmy także rektorowi Akademii Morskiej, prof. Januszowi Zarębskiemu. Stwierdził on jednak, że sprawę, ze względu na długi upływ czasu, będzie bardzo ciężko wyjaśnić.