Wiceminister Michał Woś wyjaśnił w środę po spotkaniu z posłami PO i Nowoczesnej, że w resorcie nie ma kopii list poparcia, bo minister sprawiedliwości "nie jest dysponentem tych materiałów", a jest nim marszałek Sejmu.

Reklama

Poseł PO Borys Budka po opuszczeniu siedziby MS ocenił w rozmowie z dziennikarzami, że "żyjemy w państwie bez trybu - okazuje się w Ministerstwie Sprawiedliwości nie ma żadnych dokumentów, które by potwierdzały proces weryfikacyjny kandydatów (do KRS)". Jak mówił, minister nie dysponuje "nawet kopiami, czy też elektronicznymi skanami list poparcia". Jak dodał, posłowie uzyskali jedynie informację, że "weryfikacja się odbyła".

W ocenie Budki jest to "rzecz wyjątkowo dziwna" i - jak zapowiedział - posłowie udadzą się "do marszałka Sejmu po te dokumenty, których w resorcie dziwnym trafem nie ma".

Posłanka Nowoczesnej Kamila Gasiuk-Pihowicz oświadczyła, że "PiS i minister (sprawiedliwości Zbigniew) Ziobro zapowiadali w pełni transparentną, bliższą ludziom procedurę naboru sędziów do Krajowej Rady Sądownictwa, tymczasem mamy procedurę absolutnie nietransparentną, wszystkie te deklaracje okazały się kłamstwem, PiS oszukał obywateli".

Posłanka zaznaczyła, że w resorcie sprawiedliwości poinformowano posłów, że "wszystkie załączniki przeszły przez ministerstwo, nie zostawiając żadnych kopii, ominęły system elektronicznej weryfikacji dokumentów, nie pozostały żadne ślady po dokumentach, które stanowiły załączniki do wniosków z kandydaturami do nowej Krajowej Rady Sądownictwa". W jej ocenie "jest to rzecz niebywała"

- Trzeba powiedzieć jasno: my jako obywatele, my jako posłowie mamy prawo wiedzieć kto stoi za osobami, które kandydują do KRS, czy te osoby są popierane przez 25 wybitnych profesorów prawa, przez 25 wybitnych sędziów, czy są to osoby popierane przez 25 podwładnych Zbigniewa Ziobry, czy przez 25 podwładnych jednej z osób, które kandydują - powiedziała posłanka Nowoczesnej. - Mamy prawo wiedzieć - zaznaczyła i zapowiedziała, że w dalszym ciągu posłowie będą domagali się upublicznienia załączników poparcia dla kandydatów do KRS.

Reklama

Po konferencji posłów Budki i Gasiuk-Pihowicz z dziennikarzami spotkał się wiceszef resortu sprawiedliwości Michał Woś. Poinformował, że udzielił posłom wyjaśnień w trybie zgodnym z ustawą o wykonywaniu mandatu posłów i senatorów.

- Z przykrością muszę stwierdzić, że ta wizyta państwa posłów była po prostu hucpą polityczną, była działaniem tylko i wyłącznie politycznym. Przykre jest to, że prawnicy, że były minister sprawiedliwości, tak łagodnie podchodzi do prawa, że ma tak łagodny stosunek do prawa, bo prawo wyraźnie stanowi, że dysponentem tego materiału jest marszałek Sejmu - powiedział minister Woś.

Wyjaśnił, że resorcie nie ma kopii list poparcia, bo minister sprawiedliwości "nie jest dysponentem tych materiałów", a jest nim marszałek Sejmu.

Dodał, że posłowe PO i Nowoczesnej "próbowali dokonywać rozróżnień między sędziami". W jego ocenie "sędzia jest przecież sędzią, nie ma znaczenia status sędziego", a próba podważania ich mandatu jest "czymś dziwnym".

Woś stwierdził, że "przykre jest twierdzenie, jakoby proces (wyłaniania sędziów do KRS) był nietransparentny" i przypomniał, jak ten proces wyglądał przez ponad 20 lat.

- Przecież to było tak, że kolega sędzia, kolegę sędziego z sądu apelacyjnego (...) zapraszał do współpracy i nie było żadnego dostępu do innych sędziów - powiedział. Woś przypomniał, że nowelizacja ustawy o KRS wprowadziła możliwość zgłoszenia każdemu sędziemu przez 25 sędziów, bądź przez grupę obywateli swojego kandydata. - Jest to proces w pełni transparentny, jakiekolwiek podważanie transparentności tego procesu jest czymś niewłaściwym - ocenił.

Dopytywany przez dziennikarzy, czy społeczeństwo ma prawo wiedzieć, którzy sędziowie popierają konkretnego kandydata, powiedział, że "ustawa jasno mówi", że dysponentem załączników w tej sprawie jest marszałek Sejmu.