O tym, że 1 maja może dojść do strajku w piśmie do zarządu spółki poinformowały dwa związki zawodowe, które skupiają pilotów i personel pokładowy. Powołują się na wyniki referendum, w którym ponad 90 proc. głosujących miało się opowiedzieć za strajkiem.
Istnieje więc możliwość, że 1 maja część samolotów nie wystartuje. Według zarządu LOT-u ewentualna akcja strajkowa byłaby jednak nielegalna. Dlaczego? Władze spółki mówią, że spór zbiorowy jest prowadzony z sześcioma związkami a w piśmie informującym o strajku podpisały się tylko dwa z nich. – Nie znamy też szczegółów dotyczących wyników referendum. Związki w mediach mówią, że było niezbędne kworum, ale do nas taka informacja nie wpłynęła – mówi prezes LOT-u Rafał Milczarski. I dodaje: - Zrobimy wszystko, żeby do tego nielegalnego strajku nie doszło.
Zaznacza jednak, że na wszelki wypadek powołano sztab kryzysowy. Spółka tak ustawia grafik, by zagrożone loty obsługiwali współpracownicy, czyli osoby, które pracują na samozatrudnieniu.
Spór w spółce dotyczy płac i ciągnie się już kilka lat. Związki zawodowe chcą powrotu do zasad wynagradzania z 2010 roku, który obliczu kiepskiej sytuacji w firmie trzy lata później wymówił ówczesny prezes Sebastian Mikosz. Od tego czasu wynagrodzenie bardziej zależne jest od liczby wylatanych w powietrzu godzin.
W ostatnim czasie zarząd przedstawiał związkom kolejne propozycje nowego regulaminu wynagradzania, ale te nie zostały przyjęte.