- Dziękuje wszystkim zebranym za to pożegnanie i modlitwę - mówiła w Bazylice Mariackiej żona zmarłego Pawła Adamowicza, Magdalena.

Reklama

- Gdańsk jest szczodry, Gdańsk dzieli się dobrem... To były twoje ostatnie sowa, po nich odszedłeś ze światełkiem do nieba. Ale nie chcę, by dziś na twoim pogrzebie panował smutek, byśmy pogrążyli się w rozpacz. To prawda, jest nam ciężko, ale chcę właśnie teraz podziękować Bogu, że wiele lat temu skrzyżował nasze drogi. Że zmieniło się nasze życie. Że miałam cudownego męża i ojca naszych córek, Tuni i Teresy - podkreślała.

- W maju miała być nasza 20. rocznica ślubu. Od początku wiedziałam, że twoją miłością muszę się dzielić z Gdańskiem. Dzieliłam się, ale nie byłam zazdrosna. Rozumiałam to - opowiadała. - Teraz zostałyśmy same, ale nie samotne, bo są z nami tysiące ludzi.

Wdowa po Pawle Adamowiczu zwróciła się do wszystkich, których poruszyła informacja o tragedii. - Dziękuję za oddaną przez was krew, za spływające po policzkach łzy, za nocne czuwanie pod szpitalem, za wasze współczucie. Jeśli prawdą jest, że pamięć jest nieśmiertelnością, to w nas Paweł będzie zawsze. Wierzę, że twoje idee nie umrą razem z tobą. Że twoi przyjaciele zadbają o kontynuację tego dzieła. Że zostaniesz oczyszczony z pomówień. Uczyłeś otwartości, empatii, zachęcałeś do czynienia dobra. Wierzę, że to dobro rozleje się dalej, na inne miasta, że podziały zaczną się zacierać, że skończy się fala nienawiści - mówiła nie kryjąc emocji.

Reklama

- Kochani, wasze myśli dają nam siłę, ale ta siła jest nam bardzo potrzebna, bo nadchodzi trudny czas, by na nowo uporządkować opustoszały świat, oswoić osierocone miejsce przy stole, biurko, przy którym pisał ręcznie książkę, pusty fotel... - wyliczała. - Pawle, wiem, że to będzie dla nas bardzo trudny czas, kiedy nie można się przytulić do twojego silnego ramienia, usłyszeć głosu, wspomóc się twoją radą, troską. Musimy nauczyć się żyć bez ciebie, powoli, krok po roku, dzień po dniu. Ale jak można otrzeć łzy, skoro wciąż nowe napływają.

- Mówiłeś, że potrzebujesz chwili spokoju, wyciszenia, ale nie rozumiem, dlaczego ta chwila wyciszenia ma trwać wieczność. Wiem, że spotkamy się kiedyś, tym razem już na zawsze - mówiła.

- Cisza. Dzisiaj potrzebna jest nam cisza. Ale cisza nie może oznaczać milczenia, bo ono jest bliskie obojętności - podkreśliła. - Paweł nigdy nie był oportunista. Wszyscy musimy zrobić rachunek sumienia. Co robiliśmy, gdy obok działo się zło, niesprawiedliwość, gdy padały złe słowa. Pawła, naszą rodzinę, dotknęło wiele niegodziwości. To nas bolało, ale Paweł brał to na swoje barki. Niech już nigdy nie powtórzy się tragedia, która spotkała Pawła, naszą rodzinę i okryła Gdańsk żałoba.

Reklama

Głos w Bazylice Mariackiej zabrała też starsza córka Pawła Adamowicza, Antonina. - Drogi, najdroższy tatulku, chcę ci dziś podziękować za całe życie, które spędziłeś z nami. Za nasze wieczorne spacery, za to, że nauczyłeś mnie miłości do książek, historii, ciekawości świata. Za to, ze najpiękniej na świecie potrafiłeś opowiadać. Tłumaczyłeś mi sprawy, których nie rozumiałam - mówiła.

- Dziękuję ci za nasze ostatnie rozmowy, gdy mówiliśmy o moich planach na przyszłość. Zrobię wszystko, by je zrealizować. Kocham cię i nikt o tobie tu nie zapomni. Proszę, opiekuj się Gdańskiem i nami tam w niebie - skończyła.

Hall: Pawła zabiła podsycana nienawiść

Ze zmarłym pożegnał się też jego wieloletni przyjaciel, Aleksander Hall. W swoim krótkim przemówieniu zaakcentował przede wszystkim to, co stało się przyczyna tragedii i jakie wnioski powinniśmy z tych wydarzeń wyciągnąć. - Apeluję do władzy, do ludzi, co mają wpływ na nasze media publiczne: wyciągnijmy wnioski z tej okrutnej lekcji. Pawła zabiła podsycana nienawiść - mówił. I przypominał, że było ważne dla Pawła Adamowicza: - Ważna była obrona konstytucji, obrona władzy sądowniczej. Paweł pokazał, że polityka może być rozumną służbą Polsce. Pawle, będziemy wierni twojemu testamentowi.

Ostatni spośród bliskich zmarłego przemawiał jego brat, Piotr. Przypomniał, że Młodzież Wszechpolska wydała akt zgonu politycznego na Pawła Adamowicza, a prokuratura uznała to za niewiele znaczący happening. - Ale nawet mimo to nie spodziewałem się, że odbiorę prawdziwy akt zgonu mojego brata - mówił. Zakończył słowami: - Paweł dziękował niedawno za aktywność obywatelską po ostatnich wyborach samorządowych. Ja proszę o aktywność obywatelską w tym ważnym roku dla naszego kraju.