Zdaniem byłego przewodniczącego Państwowej Komisji Badań Wypadków Lotniczych najnowsze doniesienia na temat znalezienia środków używanych do produkcji trotylu na Tu154M, nie różnią od rewelacji Cezarego Gmyza z 2012 roku.
Dr Lasek ocenił, że te informacje sprawiają, że ma "dysonans poznawczy". - To zaraz, był trotyl a nie bomba termobaryczna? Przecież podkomisja wydała duże środki, żeby to zbadać, dokonano wybuchu garażu – ironizował w TOK FM.
To nic nowego. Stwierdzono substancje, które mogą służyć do wytwarzania trotylu lub innych substancji wybuchowych. Na poziomie szkoły średniej uczniowie są w stanie rozróżnić substrat od produktu. Jeżeli mamy do czynienia z materiałami wybuchowymi, to jest to jeden stały związek. Ten związek w wyniku wybuchu, zamienia się na produkty. W artykule nie ma wspomnianych produktów eksplozji – podkreślał ekspert.
Tygodnik "Sieci" podał w poniedziałek, że na próbkach pobranych z wraku Tu-154M, przekazanych przez Prokuraturę Krajową w maju 2017 r. laboratorium podległemu brytyjskiemu ministerstwu obrony, odkryto ślady substancji używanych do produkcji materiałów wybuchowych, w tym trotylu.
Jak podała gazeta, przed kilkoma tygodniami do polskiej prokuratury przyszło pismo informujące o cząstkowych wynikach badań prowadzonych w Forensic Explosives Laboratory (FEL), podległej brytyjskiemu ministerstwu obrony jednostce specjalizującej się w badaniach kryminalistycznych związanych z materiałami wybuchowymi. "Angielscy eksperci przebadali kilkadziesiąt spośród ponad 200 próbek przekazanych przez Prokuraturę Krajową w maju 2017 r. Na zdecydowanej większości z nich znaleziono ślady substancji używanych do produkcji materiałów wybuchowych" - poinformowały "Sieci". Jak dodano, chodzi o trotyl, ale też inne substancje składowe.