Wysypiska śmieci to dla złodziei prawdziwy skarbiec. Chodzi o cudze dane osobowe, za pomocą których można wyłudzić miliony. Cwaniakowi ze złodziejską żyłką wystarczy np. ksero dowodu osobistego czy wyciąg z konta, by kogoś okraść. Niestety, Polacy nie zdają sobie z tego sprawy i nie drą śmieci przed ich wyrzuceniem. Ostatnie znaleziska na warszawskich wysypiskach tylko to potwierdzają.

Naukowcy z wydziału socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego co roku badają krajowe wysypiska. W ubiegłych latach znajdowali już m.in. rachunki za aborcje, które zawierały dane osobowe klientek, wzory podpisów klientów banku i tajne mapy budynków instytucji finansowych wraz z rozkładem kamer, czujników i alarmów.

Ale tegoroczne znaleziska naprawdę szokują. Polacy wyrzucają nawet karty kredytowe. A przecież złodziej posiadający taki dokument łatwo wyczyści komuś konto.

Anna Macyszyn-Wilk z Uniwersytetu Wrocławskiego, która nadzoruje badania, podkreśla, że by wyłudzić od kogoś pieniądze, wystarczy mieć ksero dowodu osobistego. "Na tej podstawie możemy założyć choćby konto internetowe. Jeśli przez trzy miesiące będziemy na nie wpłacać po 500 zł, to wtedy bank zaoferuje nam kredyt nawet na 10 tysięcy złotych" - mówi Macyszyn-Wilk.

Socjolog wyjaśnia, że na ksero dowodu można też brać rzeczy w leasing. "Zdarzały się przypadki, że ktoś leasingował w ten sposób samochody i komputery, a później oczywiście ich nie zwracał" - dodaje Macyszyn-Wilk.

Najłatwiej jednak wyczyścić komuś konto, znając numery cudzej karty kredytowej. Złodziej może wtedy robić zakupy przez internet, obciążając cudzy rachunek. Oczywiście muszą to być małe zakupy. Jeśli złodziej zamówi przez internet laptopa to zarówno bank, jak i sprzedawca zażądają autoryzacji zakupu. Jeśli jednak kupi książkę czy film DVD, formalności sprowadzone są do minimum.

To dlatego w USA kradzieżą danych osobowych - zwłaszcza numerów kart - zainteresowała się mafia. Szacuje się, że tylko w ostatnich 12 miesiącach ponad 9 mln Amerykanów padło ofiarą przestępczej działalności złodziei tożsamości. Ci ostatni wyrządzają rocznie szkody sięgające 50 mld dolarów.

To samo - tyle że na odpowiednio mniejszą skalę - robi się już w Polsce. Anna Macyszyn-Wilk przestrzega Polaków przed pochopnym wyrzucaniem jakichkolwiek danych.

"Nieuczciwi ludzie mogą stosować szantaż, gdy dowiedzą się np. o wstydliwej chorobie naszych bliskich. My kilka razy znaleźliśmy poufne informacje o pacjentach, które wyrzucały szpitale. Znaleźliśmy już zdjęcia z operacji i zdjęcia rentgenowskie wraz z dokładnymi danymi pacjentów. Takie dane nigdy nie powinny znaleźć się na śmietniku" - mówi Macyszyn-Wilk.















Reklama