ARTUR GRABARCZYK: Policja zamierza podwoić liczbę fotoradarów w Polsce oraz stworzyć system automatycznego nadzoru nad ruchem drogowym. Sprawi on, że zdjęcie z fotoradaru dotrze do kierowcy, który popełnił wykroczenie, w ciągu 48 godzin. To dobry pomysł?
TOMASZ KUCHAR: Mam mieszane uczucia. Z jednej strony wypada się cieszyć, bo wielu idiotów zacznie jeździć wolniej. Ale z drugiej strony naszpikowanie dróg fotoradarami utrudni życie wszystkim kierowcom. Nie wiem, czy skomplikowanie i tak już niełatwej jazdy po polskich drogach nie jest zbyt wysoką ceną za okiełznanie kilku piratów.

Policja tłumaczy, że chodzi o poprawę bezpieczeństwa w miejscach, w których obowiązują ograniczenia prędkości. Kierowcy tych zakazów nie przestrzegają, więc trzeba ich do tego zmusić fotoradarami.
Pytanie tylko, dlaczego kierowcy muszą jeździć przez te małe miejscowości? Dlaczego większość dróg krajowych wiedzie przez wsie czy małe miasteczka? Dlaczego, żeby się dostać samochodem z Wrocławia do Warszawy czy jakiegokolwiek innego dużego miasta, przejeżdżam przez całą masę małych miejscowości, w których muszę zwalniać.

Odpowiedź jest prosta: bo nie ma autostrad ani dróg ekspresowych.
I to jest problem. Nie rozumiem, dlaczego duży europejski kraj nie potrafi przez tyle lat dać swoim obywatelom porządnych dróg, po których mogliby jeździć szybko i komfortowo. To skandal, jeden z największych powodów do wstydu dla naszych rządzących.

Autostrady i drogi ekspresowe poprawiłyby poziom bezpieczeństwa jazdy?
Oczywiście. Gdyby kierowcy mogli jeździć autostradami, niepotrzebne byłyby fotoradary. Przecież każdy kierowca wolałby jeździć dobrą drog, zamiast wlec się przez wioski i co kilka kilometrów zwalniać. Ja rozumiem, że mieszkańcy miejscowości leżących przy takich drogach czują się zagrożeni, bo codziennie przejeżdża obok nich kawalkada aut. Ale to nie jest wina kierowców, że muszą tamtędy jeździć. Gdyby mieli autostradę, nie jeździliby środkiem wsi i nie stanowili zagrożenia dla dzieci, dorosłych, a także kur i kaczek.

Autostrady będziemy mieli dopiero na Euro 2012.

O ile zdążymy je zbudować, w co nie bardzo wierzę. A nawet jeśli, to takie akcje jak stawianie fotoradarów skutecznie zniechęcą nas do podróżowania samochodami po Polsce. Ja już teraz, jak mam się dostać z Wrocławia do Warszawy, to wybieram pociąg albo samolot. Samochód zostawiam w garażu między innymi przez coraz większą liczbę fotoradarów.

Boi się pan, że po takiej podróży dostałby pan kilka bardzo drogich fotek?

Nie, boję się tego, jak na fotoradary reagują kierowcy. Boją się ich, większość na ich widok gwałtownie zwalnia. Gdy jedzie kolumna aut, a na polskich zatłoczonych drogach to widok powszechny, gwałtowne hamowanie auta jadącego na czele kolumny może doprowadzić do karambolu. Wielokrotnie byłem świadkiem takiej sytuacji. Kierowca widzi radar, hamuje, ci za nim też hamują i zjeżdżają na boki, żeby nie wpakować się komuś w tył.

Chce pan powiedzieć, że fotoradary powodują zagrożenie?
Tak. I jeśli będzie ich więcej, tym większy będzie tłok, drogi będą się korkować. One już teraz nie są przystosowane do takiej liczby aut, mało która droga krajowa jest dwupasmówką. Dlatego powszechnym widokiem jest wlokąca się ciężarówka i sznur aut za nią. Gdy radarów przybędzie, tłok i korki będą jeszcze większe. Porządne drogi rozwiązałyby ten problem, ale rozumiem, że znacznie taniej i łatwiej jest postawić maszty z fotoradarami, niż zbudować autostrady.
















Reklama

Tomasz Kuchar jest kierowcą rajdowym, trzykrotnym mistrzem Polski