W Queen's Park w Toronto zebrał się wielki tłum. "Wszyscy chcą sprawiedliwości wobec ofiary tragicznego incydentu" - powiedział organizator manifestacji Wojtek Smiegowski, cytowany przez portal internetowy gazety "Toronto Sun". "Śmierć Polaka uderzyła osobiście we wszystkich mieszkańców Kanady" - uznał deputowany do parlamentu Borys Wrzesnewskyj.

Reklama

Polacy zebrali się także w Vancouver, czyli tam, gdzie zginął Robert Dziekański. Tam wiec zorganizował Kongres Polonii Kanadyjskiej. Kilku mówców apelowało, by policja zawiesiła stosowanie paralizatorów do czasu, gdy zakończone zostaną śledztwa wszczęte po śmierci Polaka.

Na wiecu był m.in. Paul Pritchard - pasażer, który zarejestrował wydarzenia na lotnisku kamerą wideo. Właśnie te zdjęcia podważyły wersję policji i obiegły media, wywołując wzburzenie i pytania o zasadność działań policjantów. Pritchard, któremu uczestnicy wiecu zgotowali gorące powitanie, powiedział, że sceny, jakie nagrał, pozostaną na zawsze w jego pamięci.

Dla zgromadzonych zaśpiewała Ania Wiśniewska. Skąd wzięła się na wiecu - ona i jej mąż Michał? Już kilka dni temu na blogu piosenkarka pisała: "Wspólnie z mężem, zaszokowani reakcją przełożonych owych siłaczy-ochroniarzy, brakiem wyjaśnień i wreszcie lekceważeniem całego zdarzenia, postanowiliśmy wesprzeć Polonię kanadyjską i dołączyć do krzyku o sprawiedliwość i prawdę. (...) Chcemy naszymi głosami wzmocnić wołanie o godność człowieka. Bez względu na to, jak pompatycznie to brzmi...".

Reklama

40-letni Robert Dziekański zmarł na lotnisku po przybyciu do Vancouver, gdy policjanci uznali, że zachowuje się agresywnie i potraktowali go paralizatorem. Ujawnione potem nagranie wideo wskazuje, że mężczyzna nie stawiał oporu. Po prostu nie znał języka obcego i nie potrafił się z nikim porozumieć. Brutalna reakcja policji mogła być nieuzasadniona.

Ale Dziekański to nie ostatnia ofiara kanadyjskich mundurowych. Wczoraj w szpitalu zmarł 36-letni Robert Knipstrom. Pięć dni temu policja obezwładniła go paralizatorem w centrum handlowym.