Taką informację przekazały w czwartek kanadyjskie media, powołując się na prokuraturę generalną prowincji Kolumbia Brytyjska. Jak wynika z komunikatu prasowego prokuratury, początek rozprawy wyznaczono na 29 czerwca w Vancouver.

Reklama

Zarzuty sformułował prokurator Richard Peck, który został specjalnie oddelegowany do zajęcia się sprawą czterech policjantów z Kanadyjskiej Królewskiej Policji Konnej (RCMP). Jak informował kilka dni temu prokurator generalny prowincji Kolumbia Brytyjska, Peck uznał, iż małe jest prawdopodobieństwo skazania policjantów w związku z innymi potencjalnymi zarzutami. W związku z tym, że sprawa trafiła do sądu, prokuratura nie będzie przekazywać dalszych komentarzy.

14 października 2007 roku Robert Dziekański zmarł po tym, gdy na lotnisku w Vancouver policjanci użyli tasera, żeby go obezwładnić. Jak wynikało z nagrania, które jeden ze świadków wydarzenia zrobił na lotnisku, Dziekański zachowywał się dość gwałtownie po długim locie i dziesięciogodzinnym oczekiwaniu, kiedy nikt go nie skierował do właściwej dalszej części lotniska, jednak w niczym nie zagrażał policjantom.

W czerwcu 2010 roku specjalny prokurator Peck uznał, że należy ponownie przeanalizować decyzję o umorzeniu śledztwa wobec policjantów, którzy przyczynili się do śmierci Dziekańskiego.

Peckowi powierzono pracę nad analizą okoliczności śmierci Dziekańskiego po tym, gdy w czerwcu ubiegłego roku raport komisji sędziego Thomasa Braidwooda, która pracowała na zlecenie rządu prowincji Kolumbia Brytyjska, określił użycie tasera wobec Dziekańskiego jako nieuzasadnione. Był to raport podsumowujący drugą część dochodzenia, dotyczącą okoliczności śmierci polskiego emigranta i właściwość postępowania czterech policjantów z RCMP.

Braidwood podkreślił, że gdyby policjanci nie mieli paralizatorów, zastosowaliby inne środki znane im ze szkoleń. Określił wydarzenia z Vancouver jako "haniebne zachowanie kilku funkcjonariuszy".



Reklama

Według sędziego, nie wiadomo dokładnie co spowodowało zgon Polaka, jednak w jego opinii użycie tasera spowodowało wzrost ciśnienia krwi i przyspieszenie pracy serca, a pięciokrotne użycie tej broni odegrało olbrzymią rolę w śmierci zmęczonego i zdenerwowanego Polaka.

W pierwszej części dochodzenia, komisja Braidwooda odniosła się do stosowania paralizatorów i stwierdziła, że ich użycie niesie ze sobą duże ryzyko śmierci osoby, wobec której użyto tej broni. Wśród rekomendacji dotyczących stosowania paralizatorów znalazło się ostrzeżenie, by nie stosować tej broni kilkakrotnie.

Z ustaleniami komisji spierał się producent paralizatorów, firma Taser International. Uznała ona, że wnioski z prac komisji Braidwooda są krzywdzące i szkodzą reputacji firmy. Jednak w sierpniu ubiegłego roku Sąd Najwyższy prowincji Kolumbia Brytyjska podtrzymał ustalenia komisji sędziego Braidwooda, że paralizatory mogą zabijać.

W grudniu 2009 roku komisja zajmującą się dochodzeniami w sprawie skarg na policję, wówczas pracująca pod kierownictwem Paula Kennedy'ego, przedstawiła raport w sprawie działania czterech policjantów, w którym stwierdzono, że użycie tasera wobec Dziekańskiego było "przedwczesne i nieadekwatne".

W kwietniu 2010 roku RCMP przeprosiła publicznie matkę Roberta Dziekańskiego za śmierć syna. Policja zdecydowała się też na wypłatę odszkodowania.