Default

Dane GUS pokazują, że ogarnął nas szał zakupów. W październiku tego roku kupiliśmy o 41 proc. więcej samochodów, skuterów i motocykli niż rok temu. O 27 proc. więcej leków i kosmetyków, o blisko 30 proc. więcej odzieży i obuwia, o 25 proc. więcej mebli oraz sprzętu RTV i AGD, a także prasy i książek (24 proc.).

Reklama

O 16 proc. wzrosła sprzedaż żywności, napojów i wyrobów tytoniowych. Wzrósł również popyt na artykuły luksusowe. W sklepach spożywczych coraz częściej konsumenci wybierają takie towary jak kawior, whisky, cygara czy owoce morza, ale także markową odzież i sprzęt.

O tym, że Polacy coraz więcej kupują rzeczy luksusowe, a co za tym idzie - bardzo drogie, doskonale wie Urszula Szałowska, właścicielka firmy sprzedającej ekskluzywne holenderskie łóżka. Jeszcze rok temu zastanawiała się nad zamknięciem interesu, bo sprzedaż mebli kosztujących od 20 do 60 tys. zł właściwie nie szła. W tym roku wszystko się zmieniło. "Do tej pory sprzedaliśmy już o 30 proc. więcej łóżek niż przez cały rok, a najlepszy okres, czyli czas przedświąteczny, jeszcze przecież przed nami" - mówi Szałowska.

Reklama

Jednak handlowcy nie potrafią dokładnie wyjaśnić, dlaczego właśnie teraz jest tak duży popyt na ich produkty. "Patrząc np. na sprzedaż samochodów w październiku, wydaje się ona kompletnie nielogiczna" - mówi DZIENNIKOWI Maciej Weinmann, trener sprzedaży. "Przecież wiadomo nie od dziś, że samochody najlepiej kupować w grudniu lub w styczniu".

Tymczasem w październiku Polacy kupili 24 666 nowych aut osobowych, czyli o 8,4 proc. więcej niż we wrześniu i dwa razy więcej niż w tym czasie w zeszłym roku. Według Weinmanna zakupowy boom to wynik spadku bezrobocia, wzrostu wynagrodzeń, większej dostępności kredytów i kart kredytowych i niskiego kursu dolara.

To wszystko sprawiło, że Polacy bardziej optymistycznie zaczęli podchodzić do oceny własnych zdolności finansowych. Masowo kupują, zadłużają się, bo uważają, że poradzą sobie ze spłatą rat. Jednak prof. Andrzej Falkowski, psycholog marketingu ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie, uważa, że wielkie kupowanie u Polaków, związane jest raczej z ich nieobyciem konsumenckim. "Niestety, nie zdobyliśmy takiego doświadczenia jak np. Amerykanie" - tłumaczy. "Gdy mamy pieniądze, to dążymy do tego, by je jak najszybciej wydać. Amerykanin pomyśli, jak oszczędzać lub inwestować tak, by zdobyć jeszcze więcej. My tego nie potrafimy. Nie rozumiemy też pewnych mechanizmów rynku, którym ulegamy. W efekcie kupujemy impulsywnie i łapiemy się na ograne chwyty marketingowe". Jedynie Tomasz Jacyków, stylista, nie dziwi się boomowi zakupowemu. "Skąd wzrost sprzedaży? Z życia. Z naszej świadomości" - twierdzi. "Jak ktoś jest maluczki, zadowala się byle czym. A jak wzrasta jego świadomość, to szuka konkretu. Doszliśmy do momentu, kiedy wydawanie pieniędzy np. na ubrania sprawia nam po prostu przyjemność".