Choć pierwotnie górnicy zamierzali spędzić Wigilię z rodzinami w kopalnianej stołówce poza terenem zakładu, podczas porannej masówki zdecydowali jednak, że pozostaną na terenie kopalni, nie wpuszczając tam swoich rodzin.

Protestujący rozpoczęli wspólną wieczerzę modlitwą, potem uczcili minutą ciszy ofiary niedawnych katastrof górniczych, m.in. w kopalni "Halemba" w Rudzie Śląskiej, ale też na Ukrainie, w Chinach i Kolumbii. Po odczytaniu fragmentu ewangelii o narodzinach Chrystusa łamali się opłatkiem, potem odśpiewali kolędę "Wśród nocnej ciszy".

Reklama

Podczas wieczerzy górnicy życzyli sobie najczęściej zdrowia i wytrwałości. "Miejmy dziś nadzieję na lepszą przyszłość" - mówili.

Do stołu zasiedli wraz z nimi także mediator w sporze prowadzonym z zarządem ich kopalni, były wiceminister gospodarki Jerzy Markowski, oraz prezes JSW Jarosława Zagórowskiego, którzy zasiedli z nimi do stołu.

Reklama

"To jest jeden z tych prezesów, z którymi można rozmawiać - ma coś do powiedzenia i nie boi się rozmowy. Wie, że są trudne warunki postawione przez związki, ale mówi, że można się dogadać przy stole, nie podczas konfrontacji" - mówił po wcześniejszym spotkaniu opłatkowym Zagórowskiego z komitetem protestacyjnym Krzysztof Łabądź z "Sierpnia 80".

Decyzję o takim spędzeniu Wigilii górnicy podjęli po tym jak władze kopalnii zarzuciły im, że wpuszczają na teren kopalnii obce osoby.

"W niedługim czasie dojdzie do konkretnych rozmów, w którym zakończymy sprawę" - zapowiedział Łabądź. Najpierw jednak zarząd "Budryka" musi spełnić główny postulat płacowy protestujących. "Dziś chcieliśmy pokazać naszemu nowemu pracodawcy, że nie jesteśmy oszołomami i nie chodzi nam o konflikt" - mówił Łabądź.

Reklama

Dzisiaj rano doszło przez to do starcia górników z wynajętą przez zarząd firmą ochroniarską. "Nie mamy zamiaru prowadzić wojny z protestującymi. Jednak jako kierownik zakładu, który jest obiektem chronionym, nie mam w tej chwili nawet wiedzy, kto wchodzi na jego teren ani co się tam dzieje. Mamy sygnały, że przebywają tam osoby pod wpływem alkoholu, kilku osobom uniemożliwiono też wczoraj opuszczenie kopalni" - powiedział prezes "Budryka" Piotr Bojarski.

Według prezesa grupa ochroniarzy, spotkała się z agresją grupy około trzystu górników, którzy wyszli do nich z trzonkami od kilofów. W tej sytuacji ochroniarze wycofali się sprzed bramy i odjechali.

"Apelujemy, by zarząd kopalni nie podejmował takich kroków. Chcemy spędzić Święta spokojnie" - powiedział przedstawiciel górniczych związków.