Po tekście DZIENNIKA z lutego, w którym opisany został udział policjantek w operacji przeciwko pielęgniarkom, komendant główny policji Tadeusz Budzik zlecił specjalną kontrolę. "Jej efektem jest doniesienie o możliwości popełnienia przestępstwa, które skierowaliśmy do Prokuratury Krajowej" - przyznaje Krzysztof Hajdas z zespołu prasowego policji.

Reklama

Nieoficjalnie DZIENNIK dowiedział się, że kontrolerzy podejrzewają, iż ówczesny komendant główny policji Konrad Kornatowski i jego pierwszy zastępca Stanisław Gutowski przekroczyli swoje uprawnienia, powierzając siedmiu policyjnym negocjatorkom oraz trzem psycholożkom tajną misję nękania pielęgniarek.

"Funkcjonariuszki usłyszały, że wszelkimi środkami mają doprowadzić do zakończenia okupacji. W tym celu kazano im stosować chwyty poniżej pasa: niby przypadkiem miały przerywać sen pielęgniarkom, nie zezwalać na palenie papierosów. Nakazano im utrudniać kobietom dbanie o higienę osobistą, a następnie wypominać, że brzydko pachną" - tłumaczy wysoki rangą oficer policji.

Do wypełnienia tej misji wybrano doświadczone psycholożki i negocjatorki. Korzystając z profesjonalnego przygotowania, policjantki miały wywołać poczucie winy u pielęgniarek i tym samym przyspieszyć rezygnację z okupacji.

"One bardzo źle przyjęły te polecenia. Ciężko to przeżywały i przeżywają nadal. Robiły wszystko, aby nie przekroczyć granic przyzwoitości. Dotąd ich umiejętności wykorzystywano do ratowania życia ludzkiego, a nie gnębienia niewinnych" - mówi jeden z rozmówców. Z informacji DZIENNIKA wynika, że niektóre z policjantek chcą porzucić służbę. Od początku miały również wątpliwości, czy polecenia są zgodne z prawem. Dlatego każdą kolejną rozmowę ze swoimi szefami bardzo skrupulatnie dokumentowały. Teraz wszystkie te materiały trafią do prokuratury.

"Dziewczyny dostały od Kornatowskiego wysokie premie wynoszące od 2,5 do 3 tysięcy złotych. Tyle można dostać np. prowadząc przez dwa lata śledztwo, które kończy się zatrzymaniem kilkunastoosobowej zorganizowanej grupy przestępczej" - tłumaczy oficer centrali policji.

Dotąd psycholożki i negocjatorki zajmowały się najtrudniejszymi misjami. To właśnie one jechały wspierać rodziny, które straciły bliskich w wypadku autokaru z pielgrzymującymi do Santiago de Compostela. Na co dzień zajmują się kolegami-policjantami, którzy np. chcą popełnić samobójstwo

Reklama

"To świetne dziewczyny i fachowcy. Były upokorzone tym zadaniem. Widziałem, jak płakały z bezsilności" - twierdzi inny z rozmówców DZIENNIKA.

Wszystkimi wątkami dotyczącymi działań przeciw protestującym pielęgniarkom zajmują się teraz prokuratorzy. Jak się dowiedzieliśmy, podzielą śledztwo na kilka tematów.

"W jednym z nich wyjaśnimy legalność działań policji. W drugim wyjaśnimy, czy pielęgniarki zagłuszano zgodnie z prawem i czy przy okazji nie narażono ich na utratę zdrowia. Wyjaśnimy, czy nie naciskano na Plus GSM, aby wycofał swoją skargę na zagłuszanie swoich abonentów" - mówi urzędnik Ministerstwa Sprawiedliwości.