Do białego miasteczka szefowie policji skierowali siedem negocjatorek i trzy psycholożki, by rozbiły protest od środka. Czy to woła o pomstę do nieba? Nie tylko. Tu aż się prosi o prokuratora, bo - moim zdaniem - złamano prawo.
Zdesperowane pielęgniarki prowadziły bezskutecznie swój protest z nadzieją na podniesienie swych żebraczych pensji. Policjantki zarabiają trochę więcej, ale na co dzień zajmują się najtrudniejszymi sprawami: negocjują z porywaczami, odwodzą samobójców od desperackiego kroku, wyprowadzają na prostą psychikę kolegów, którzy zastrzelili kogoś podczas służby.
A co zrobili komendanci policji Konrad Kornatowski i Stanisław Gutowski? Nasłali jedne kobiety na drugie. To, co zrobili, to nie tylko poniżenie psycholożek i negocjatorek. To skandal, który trudno porównać z czymkolwiek.
Czy policjantki są bez winy? Nie, bo rozkaz wykonały i wzięły za to nagrodę. Aż dziw, że żadna nie odmówiła. Ale nie sposób ich całkiem potępić, bo były jednak tylko narzędziami. Polecenia służbowe wydali komendanci. Złamali prawo, ponieważ przekroczyli swoje uprawnienia. Powinni zatem stanąć przed prokuratorem.
Czy PiS przyzna się do błędu i nadużycia prawa? Wątpię. Politycy tej partii sugerowali przecież, że Janusza Kaczmarka wraz z Konradem Kornatowskim podsunął im układ. Konradem Wallenrodem to się Kornatowski wprawdzie nie okazał. A jak widać metod Wallenroda - czyli prowokacji i oszustw - używał w interesie PiS.