Prokuratorzy twierdzą, że zaniedbania i błędy policji i prokuratorów, prowadzących sprawę Olewnika do maja 2006 roku, sugerują, że działania te mogły być celowe. A jaki był cel?
Wątek SLD
Według śledczych, na których powołuje się RMF, chodziło o chęć ukrycia przestępstw popełnianych przez osoby występujące w sprawie Olewnika i z nim powiązanych. Prokuratorzy twierdzą, że mogło chodzić o wprowadzenie do obrotu stali pochodzącej z kradzieży lub sprowadzanej do Polski bez opłat granicznych i ceł. Z tą sprawą związany miał być dawny układ SLD.
Jak dowiedział się dziennik.pl "układ z SLD" oznacza tylko jeden wątek - lokalny ważny polityk SLD miał zwrócić się do rodziny Olewnika i powołując się na znajomości z przestępcami, za pieniądze obiecał pomoc w uwolnieniu biznesmena. Polityk ten był człowiekiem ówczesnego mazowieckiego barona SLD - to dzięki jego protekcji miał potem zostać dyrektorem w Orlenie w Płocku.
Zabili go w zemście
Ojciec Olewnika jest pewny, że zakatowanie syna było zemstą za odmowę wejścia w końcu lat 90. w lewe interesy. W rozmowie z "Faktem" ujawnia, że przed porwaniem Krzysztofa dzwoniono do niego z propozycją zakupu po niewiarygodnie niskiej cenie państwowych zakładów mięsnych. Tajemniczy rozmówca dodał, że transakcja będzie możliwa, jeżeli "ktoś, kto pomoże w tym zakupie, na tym zarobi". Potem były też propozycje nielegalnego handlu stalą.
"Zostałem ukarany, bo nie chciałem dać im zarobić. To dlatego porwali Krzysztofa i go zabili" - mówi dziś"Faktowi" ojciec biznesmena.Ale jego zdaniem, odrzucenie tej oferty to niejedyny powód porwania.
"Krzysztof otworzył ze znajomym hurtownię stali. Mówił mi, że ma propozycję nielegalnego handlu. Stanowczo odradziłem mu wchodzenie w takie interesy. Ktoś się za to zemścił" - dodaje ojciec porwanego.
Krzysztof Olewnik odkrył fałszerstwo
W dokumencie przygotowanym pod koniec urzędowania Janusza Kaczmarka, jako szefa MSWiA, tzw. analizie śledztwa w sprawie Krzysztofa Olewnika, do którego dotarło radio RMF FM, pojawia się informacja o ewentualnym związku z przestępcami zajmującymi się handlem złomem.
"Jest tam taki jeden wątek związany z pewną firmą, która znajdowała się obrotem stalą. W tej firmie stwierdzono pewne nieprawidłowości. Na marginesie powiem, że te nieprawidłowości fałszywych faktów stwierdził Krzysztof Olewnik" - przyznał w rozmowie z radiem Janusz Kaczmarek, który był szefem spraw wewnętrznych, gdy przygotowano analizę tego śledztwa.
Były szef SWIA twierdzi, że tego wątku w ogóle nie sprawdzono, wręcz go zaniechano. A osoby, które były związane z firmą handlującą stalą, z aferą złomową, przez cały czas oferowały rodzinie pomoc w poszukiwaniach zaginionego Olewnika.
"Czasami jest tak w porwaniach, że ci, którzy dokonali porwania, albo mają duży związek z porywaczami, angażują się później w proces wykrywczy czy też pomoc rodzinie" - opowiada.
Gdzie są pieniądze z okupu?
Krzysztofa Olewnika porwano pod koniec października 2001 roku. Wkrótce potem sprawcy zażądali okupu. Kilkadziesiąt razy kontaktowali się z rodziną uprowadzonego. W lipcu 2003 porywacze otrzymali pieniądze. Jednak uprowadzony nie został uwolniony. Jak się później okazało, miesiąc po odebraniu przez przestępców okupu został zamordowany.
Schwytani i osądzeni przestępcy twierdzili potem, że wzięli dla siebie z okupu tylko 100 tysięcy euro. Dwieście tysięcy zniknęło. Dwaj porywacze powiesili się w celi w tajemniczych okolicznościach. Trzeci z morderców odsiaduje wyrok, po śmierci kolegów jest stale pilnowany przez strażników.